piątek, 11 maja 2012

Przeminęło z wiatrem


„Przeminęło z wiatrem” to dla mnie odkrycie roku, a nawet kilku lat. Do tej pory byłam przekonana, że to zwykłe romansidło, w końcu przecież zewsząd słychać zachwyty pod tytułem: „Romans wszech czasów”, dlatego byłam mile zaskoczona, kiedy okazało się, że to jednak pasjonująca powieść obyczajowa z wojną w tle. Zdecydowanie bardziej lubię przyjemne zaskoczenie nad książką, co do której mam pewne uprzedzenia, niż zawiedzione nadzieje nad książką, po której wiele się spodziewałam.

Dla wszystkich, którzy wiedzą o „Przeminęło z wiatrem” tyle, co wiedziałam ja przed rozpoczęciem lektury, zarys fabuły: Wszyscy zapewne wiedzą, że główną bohaterką jest Scarlett O’Hara – poznajemy ją jako 16-letnią dziewczynę, która może nie jest wyjątkowo piękna, ale na tyle ładna, intrygująca i kokieteryjna, że rozkochuje w sobie wszystkich chłopców w okolicy. Przy tym Scarlett jest próżna i porywcza – nigdy nie wiadomo, w czyją stronę obrócą się jej sympatie, a kogo zepchnie na boczny tor. Mimo ogromnego powodzenia u wszystkich innych, Scarlett kocha wielką platoniczną miłością Ashleya Wilkesa, który akurat na samym początku historii ogłasza swoje zaręczyny z nieciekawą kuzynką, Melanią Hamilton. W odwecie Scarlett przyjmuje oświadczyny Karola Hamiltona, brata Melanii, w ten sposób zapewniając sobie „stały kontakt” z rodziną Ashleya. Dzieje się to wszystko w 1861 roku w przededniu wybuchu wojny domowej w Stanach, która przewróci do góry nogami bezpieczny i sielski świat naszych bohaterów. Rzeczywistość wojenna i później powojenna zmusza ich do określenia się, do przyjęcia postawy idealistycznej albo pragmatycznej; do unoszenia się honorem albo ciężkiej pracy; do żalu za rajem utraconym albo do energicznego zakrzątnięcia się w nowych warunkach.

Zaskoczyła mnie kreacja głównej bohaterki. Scarlett obiektywnie nie ma za co lubić:  jest próżną ignorantką, wybuchową i chciwą egoistką. A mimo to zjednuje sobie rzesze czytelników (czytelniczek) i widzów na świecie. Myślę, że to po części dlatego, że łatwiej utożsamić się z osobą niedoskonałą, popełniającą błędy niż z nieskalanym ideałem. Poza tym każdy z nas ma wady, do których oczywiście niechętnie się przyznaje w dobie nieustannego kreowania wizerunku na fejsie czy innych platformach. I to jest trochę tak, że dzięki nim lepiej rozumiemy bohaterkę i potrafimy zrozumieć, a nawet wybaczyć, jej motywy i działania.  Zadziwiła mnie też inna kwestia w Scarlett jako głównej postaci – znam z innych książek wielu w zasadzie pozytywnych bohaterów, którzy jednak mieli swoje wady: a to alkoholizm, a to fatalne relacje rodzinne, a to wybuchowy charakter, ale chyba zawsze okazywali się wcześniej czy później ludźmi honoru. Natomiast dla Scarlett honor jest hasłem pustym i bezwartościowym. Dla niej liczy się dobrobyt i bezpieczeństwo, niezależnie od tego, jakim kosztem osiągnięte. Właściwie, kiedy skończyłam lekturę to sobie pomyślałam, że „Przeminęło z wiatrem” zamiast „romansem wszech czasów” powinno być nazywane „studium egoizmu i oportunizmu”.

Scarlett nie jest jedyną bohaterką wymykającą się sztampowym ramom. Spójrzmy na przykład Melanię – na wskroś dobra i uczciwa, wierna i ufna, z zimną krwią pomaga Scarlett ukryć zwłoki zabitego żołnierza jankeskiego i, co gorsza, aprobuje to morderstwo. Przy tym osobiście uważam, że Melania, wbrew temu, co sądziła Scarlett, wcale nie była na tyle głupia, żeby nie dostrzegać uczucia, jakim Scarlett darzyła Ashleya. Wprost przeciwnie, sądzę, że głęboki wewnętrzny spokój Meli wypływał z pewnego rodzaju mądrości. Napisałam powyższe i zaśmiałam się w duchu, że opowiadam o bohaterach książki tak, jakbym opowiadała o swoich znajomych. I to jest właśnie ogromna zaleta „Przeminęło z wiatrem” – bohaterowie są tak barwni, tak prawdziwi, że ma się poczucie przestawania z rzeczywistymi, a nie fikcyjnymi postaciami.

A cała historia dzieje się na tle przełomowych wydarzeń, które przynoszą zmierzch starej epoki i świt nowej ery. Jak zwykle w takich momentach ci, którzy kurczowo próbują trzymać się status quo, zostają zepchnięci na boczny tor pogrążając się w nostalgii i frustracji. Do głosu dochodzą nowe elity, które nadają światu nowy rytm. I jest też trzecia grupa – ci, którzy próbują gładko przejść przez zawirowania i odnaleźć się w nowej rzeczywistości. I do tej właśnie trzeciej grupy należą Scarlett i Rett. „Nie należymy do ludzi o sztywnych karkach. Jesteśmy bardzo giętcy, gdy wieją silne wiatry, bo wiemy, że giętkość się opłaca. Kiedy nadchodzi zawierucha, chylimy się przed nieuniknionym bez narzekań, pracujemy, uśmiechamy się i czekamy sposobnej chwili.Zadajemy się z gorszymi od siebie i bierzemy od nich, ile się da. A gdy stajemy się znowu mocni, kopiemy ludzi, na których karkach wspięliśmy się w górę. Na tym moje dziecko, polega tajemnica przetrwania.” (M. Mitchell „Przeminęło z wiatrem”, wyd. Czytelnik 1986, t.3, s.20). Trudno się nie zgodzić, patrząc obiektywnie. Ale gdzie się podziały ideały? Bóg, honor, ojczyzna? Czy też przeminęły z wiatrem?

Rozpisałam się, a czuję, że można by powiedzieć jeszcze dużo więcej. Jednak najlepiej sięgnąć do samej książki. Moje wydanie składa się z trzech tomów po ok. 350 stron, ale powieść pochłania się w mgnieniu oka. Polecam gorąco jako doskonałe czytadło na wakacje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz