czwartek, 27 września 2012

Korona śniegu i krwi


Choć pierwsze spotkanie z twórczością Elżbiety Cherezińskiej nie było zbyt udane (zobacz tutaj), nie mogłam przejść obojętnie obok zachwalanej wszędzie książki beletrystycznej o historii Polski. Brakuje mi takich książek. Historia Anglii czy Francji to tematy głęboko eksplorowane przez literaturę piękną, w tym również przez pisarzy współczesnych, a historia Polski, mam wrażenie, jakoś rzadko staje się tematem powieści. Jednak Elżbieta Cherezińska postawiła na ten temat i wyszło jej świetnie!

„Korona śniegu i krwi” opowiada o dążeniach do zjednoczenia XIII-wiecznej Polski, czyli o czasach rozbicia dzielnicowego. Brzmi strasznie nudno, prawda? Kto w szkole na historii potrafił ogarnąć rozbicie dzielnicowe i wewnętrzne konflikty Piastów, ręka do góry! Gwarantuję, że po lekturze tej książki nie tylko da się „ogarnąć” kto z kim, przeciwko komu i dlaczego, ale również nabiera się przekonania, jakim dramatem dla polskiej państwowości był testament Bolesława Krzywoustego, a jakim osiągnięciem zjednoczenie kraju. A cała ta wiedza wynika nie ze żmudnego śledzenia dat i nazwisk, ale z dynamicznej, wciągającej powieści.  Autorka w posłowiu pisze tak: „Są różne przepisy (…) na pisanie powieści historycznej. Mój brzmi raczej prosto: wycisnąć z faktografii ile się da i tchnąć w bohaterów życie oraz dodać coś niezwykłego”. ("Korona śniegu i krwi" Elżbieta Cherezińska, Zysk i s-ka, 2012, s.735) I tak właśnie jest. Ogromną zaletą tej opasłej powieści są postaci: budzą sympatię albo nieufność, ale nie pozostawiają czytelnika obojętnym. A galeria postaci jest niezwykle bogata – Piastowie Starszej Polski, Piastowie Małej Polski, Piastowie Śląscy, władcy Brandenburgii i Czech, duchowni, rycerze. Mamy okazję poznać z bliska postaci, które znamy tylko z suchych podręcznikowych faktów: świętą Kingę, Władysława Łokietka, Jakuba Świnkę. Ktoś, kto przeczyta tę książkę, już raczej nigdy nie pomyli Leszka Białego z Leszkiem Czarnym, albo Henryka Brzuchatego z Henrykiem Probusem! Żeby nie pogubić się w gąszczu tych osób oraz powiązań między nimi, na samym początku znajduje się linia genealogiczna Piastów, a na końcu książki szczegółowy wykaz relacji rodzinnych poszczególnych rodów – ale lepiej tam zbyt szybko nie zaglądać, bo można sobie zepsuć przyjemność czytania przedwcześnie dowiadując się np. o czyjejś śmierci. Na wewnętrznych stronach okładki jest też mapa, która ułatwia rozeznanie w tym, kto gdzie rządzi, kto co zdobywa itp.

Mimo że „Korona śniegu i krwi” jest osadzona w realiach historycznych, autorka doprawiła swą powieść szczyptą magii.  Ożywają stworzenia herbowe takie jak gryfy, lwy czy orły, mamy też pogańskie czary i demony. Osobiście bardzo spodobał mi się ten zabieg z dwóch powodów: po pierwsze, ta magia jest bardzo nienachalna, dzięki czemu czytelnik może sam zdecydować, do jakiego stopnia przyjmuje ją za fakt, a do jakiego za symboliczne wyrażenie niektórych rzeczy. Po drugie zaś, obecność elementów magicznych lepiej oddaje klimat średniowiecza, bo przecież wiara w zabobony i obawa przed złymi czarami była wtedy bardzo silna i w dużym stopniu wpływała na życie i decyzje ówczesnych ludzi. 

Warto wspomnieć o języku powieści. Chociaż jest to książka historyczna, autorka postawiła na prosty, współczesny język, dzięki czemu książkę czyta się lekko i łatwo.

Na koniec jeszcze parę słów o nieuniknionych porównaniach do „Pieśni Lodu i Ognia”. Oczywiście jest wiele elementów wspólnych: walka o tron, miłości, namiętności, zdrady, intrygi – wszystko w to w realiach średniowiecznych przyprawionych odrobiną (u Martina większą niż u Cherezińskiej) magii. Jednak w moim odczuciu te książki jednak się różnią, a takie usilne zabiegi marketingowe mogą czasem narobić więcej szkody niż pożytku. Nie chcę przez to powiedzieć, że „Korona…” nie spodoba się fanom George’a R.R. Martina, wprost przeciwnie. I gorąco zachęcam wszystkich do lektury!

A teraz szukam „Gry w kości” tej samej autorki, tym razem o Zjeździe Gnieźnieńskim, i czekam na zapowiadaną kontynuację „Korony…”.

PS. Rozumiem, że 700 stron to sporo do sprawdzania, ale rażące błędy ortograficzne (niezmienne nieodróżnianie „rządów” od „żądzy” i „karania” od „kazania”) to trochę wstyd.

Tytuł: „Korona śniegu i krwi”
Autor: Elżbieta Cherezińska
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Rok wydania : 2012
Liczba stron: 736

środa, 19 września 2012

Sezon na nagrody


Jesień to moja ulubiona pora roku. Naprawdę. Lubię rześkie powietrze, lubię szeleszczące liście. Nie przeszkadza mi deszcz. Uwielbiam kolory jesieni: liście w różnych odcieniach złota leżące na jeszcze soczyście zielonej trawie. I uwielbiam spacery jesienne. A potem lubię z nich wracać lekko zziębnięta, by w domu rozgrzać się ciepłą herbatą.

Dla książkowych jesień ma jeszcze wiele innych zalet, a wśród nich tę, że jesienią przyznaje się najwięcej nagród literackich. Dlatego dziś specjalnie dla Was mały przegląd nagród, na których przyznanie czekamy tej jesieni.


Niedawno ogłoszono finalistów Literackiej Nagrody Nike. Rozstrzygnięcie konkursu 7 października, a na nagrodę mają szansę:

Krystyna Czerni, Nietoperz w świątyni. Biografia Jerzego Nowosielskiego (Znak) - biografia zmarłego w lutym 2011 malarza.
Andrzej Franaszek, Miłosz. Biografia (Znak) – biografia wybitnego twórcy na tle przełomowych wydarzeń XX wieku.
Filip Springer, Miedzianka. Historia znikania (Czarne) – reportaż o miasteczku, które kiedyś istniało, a teraz już go nie ma.
Małgorzata Szejnert, Dom żółwia. Zanzibar (Znak) – kolejne dzieło znakomitej reporterki, tym razem o Afryce.
Marek Bieńczyk, Książka twarzy (Świat książki) - zbiór zawierający: eseje, rozprawy historycznoliterackie, recenzje, posłowia, teksty wspomnieniowe a także artykuły pisane do popularnych gazet.
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Imię i znamię (Biuro literackie) – kolejny tom poezji laureata z 2009 roku. Magdalena Tulli, Włoskie szpilki (Nisza) - zbiór siedmiu krótkich opowiadań rozgrywających się w powojennej Polsce.

Za granicą czekamy na przyznanie nagrody Man Booker Prize – najważniejszej nagrody literackiej w Wielkiej Brytanii. Werdykt 16 października, a finaliści nagrody to:

Hilary Mantel - Bring up the Bodies – kolejna odsłona opowieści o Tomaszu Cromwellu. Za pierwszą część autorka dostała już Bookera.

Jeet Thayil – Narcopolis – oniryczna opowieść o Bombaju z lat 70.

Deborah Levy - Swimming Home – o wpływie depresji na życie pozornie poukładanych ludzi.

Tan Twan Eng - The Garden of Evening Mists - w Malezji czasów japońskiej okupacji młoda  absolwenta prawa podejmuje się nauki ogrodnictwa, aby zaprojektować ogród jako hołd dla swej zmarłej siostry.

Alison Moore -  The Lighthouse – o mężczyźnie w średnim wieku, który wyjeżdża na wakacje, gdzie musi się zmierzyć z własną przeszłością.

Will Self – Umbrella – strumień świadomości lekarza psychiatry leczącego chorych na zapalenie mózgu.

Na wersje polskie pewnie trzeba będzie trochę poczekać, a i tak raczej nie wszystkie sie pojawią.



Również w październiku można się spodziewać wyłonienia laureata literackiej Nagrody Nobla. Do tej nagrody, jak wiadomo, nie ma żadnych nominacji. Bukmacherzy typują, że największe szanse w tym roku ma Haruki Murakami.



Zaś miłośników kryminałów może zainteresować Nagroda Wielkiego Kalibru przyznawana polskim powieściom kryminalnym. W tym roku nominowani są (nawet nie wiedziałam, że mamy tyle polskich kryminałów):
1. Mariusz Czubaj "Kołysanka dla mordercy" (W.A.B.)
2. Wiktor Hagen "Długi weekend" (W.A.B.)
3. Marek Harny "W imię zasad" (Prószyński i S-ka)
4. Katarzyna Kwiatkowska "Zbrodnia w błękicie" (Zysk i S-ka)
5. Zygmunt Miłoszewski "Ziarno prawdy" (W.A.B.)
6. Vincent V. Severski "Nielegalni" (Czarna Owca)
7. Jakub Szamałek "Kiedy Atena odwraca wzrok" (Muza)
8. Paweł Szlachetko "Wichrołak" (Muza)
9. Marcin Wroński "A na imię jej będzie Aniela" (W.A.B.)

Te nagrody zostaną przyznane 20 października.

Dla mnie nagrody literackie to ważna informacja o tym, po które książki warto sięgnąć. I to niekoniecznie musi być zwycięzca, lista nominacji sama w sobie jest tez bardzo interesująca. Z powyższych propozycji na pewno sięgnę po Hilary Mantel, bo już „Wolf Hall” bardzo mi się podobało. Z polskich od dawna zamierzam przeczytać „Miedziankę”. Ale nie pogardziłabym żadną z wymienionych wyżej książek. A Wy czekacie na werdykty jurorskie? Nagrody literackie was zachęcają do sięgnięcia po lekturę?

PS. "Korona śniegu i krwi" jeszcze się czyta, ale już bliżej niż dalej. Nie chcę robić spoilera własnej recenzji, ale jest dobrze ;)


sobota, 8 września 2012

Narodowe czytanie Pana Tadeusza

Może należę do nielicznych wyjątków, ale "Pana Tadeusza" przeczytałam w szkole bez bólu i mało tego - podobało mi się! Dlatego z okazji dzisiejszego "Narodowego czytania Pana Tadeusza" przytaczam fragment poematu, który pięknie opisuje zwyczaje śniadaniowe.


"Różne też były dla dam i mężczyzn potrawy:

Tu roznoszono tace z całą służbą kawy,

Tace ogromne, w kwiaty ślicznie malowane,

Na nich kurzące wonnie imbryki blaszane

I z porcelany saskiej złote filiżanki;

Przy każdej garnuszeczek mały do śmietanki.

Takiej kawy jak w Polszcze nie ma w żadnym kraju:

W Polszcze, w domu porządnym, z dawnego zwyczaju,

Jest do robienia kawy osobna niewiasta,

Nazywa się kawiarka; ta sprowadza z miasta

Lub z wicin bierze ziarna w najlepszym gatunku

I zna tajne sposoby gotowania trunku,

Który ma czarność węgla, przejrzystość bursztynu,

Zapach moki i gęstość miodowego płynu.

Wiadomo, czem dla kawy jest dobra śmietana;

Na wsi nietrudno o nię: bo kawiarka z rana,

Przystawiwszy imbryki, odwiedza mleczarnie

I sama lekko świeży nabiału kwiat garnie

Do każdej filiżanki w osobny garnuszek,

Aby każdą z nich ubrać w osobny kożuszek.



Panie starsze już wcześniej wstawszy piły kawę,

Teraz drugą dla siebie zrobiły potrawę:

Z gorącego, śmietaną bielonego piwa,

W którym twaróg gruzłami posiekany pływa.



Zaś dla mężczyzn więdliny leżą do wyboru:

Półgęski tłuste, kumpia, skrzydliki ozoru,

Wszystkie wyborne, wszystkie sposobem domowym

Uwędzone w kominie dymem jałowcowym;

W końcu wniesiono zrazy na ostatnie danie:

Takie bywało w domu Sędziego śniadanie."

(Adam Mickiewicz, "Pan Tadeusz", księga druga "Zamek")

piątek, 7 września 2012

Nieśmiertelność


Co za wspaniała książka! Sięgnęłam po nią skuszona piękną okładką („Apollo i Dafne” Berniniego), ale tytuł napawał mnie lekkim sceptycyzmem. Niepotrzebnie. „Nieśmiertelność” ma podtytuł „Prometejski sen medycyny” i to właśnie ten podtytuł najlepiej oddaje treść książki. Nieżyjący już profesor Andrzej Szczeklik snuje wspaniałą opowieść o medycynie, jej rozwoju, meandrach i aspiracjach. Zaczyna od starożytności i, oczywiście, Hipokratesa, pojawiają się też starożytni Egipcjanie i Aztekowie. Jest i Karol Darwin, i Matka Teresa. A kończy na in vitro i komórkach macierzystych. Opowiada, jak na jego oczach rozwijała i nadal rozwija się medycyna. 

A przy tym dokonuje zaskakujących porównań jak na przykład to: „Kiedy do astronoma i biologa dołącza lekarz, słucha z podziwem dziejów wszechświata, historii życia. Myśli, jak wysnuć z nich wiedzę o przyszłości, na którą czeka człowiek chory. Musi bowiem, niby Cyganka, wywróżyć mu jego przyszłość, czyli mówiąc uczenie – przedstawić rokowanie. Innymi słowy, postawić horoskop. Z czego? (…) Współczesny lekarz, stawiając horoskop, coraz częściej sięga do zapisu DNA chorego.” („Nieśmiertelność. Prometejski sen medycyny.” Andrzej Szczeklik, wyd. Znak 2012, s. 59)

Albo w rozdziale „Muzyka w nas” ze znawstwem muzyka opisuje dźwięki, jakie można usłyszeć wewnątrz ludzkiego ciała: „I każda choroba zastawek serca ma swoją muzykę. A kiedy pęknie nitka ścięgnista, napinająca zastawkę, krew targając ją, wzbudzi głośny ton muzyczny – buczenie struny kontrabasu. (…) Gdy zaś serce trze swoją powierzchnią o odkształcony zapalnie worek osierdziowy, który je w sobie zamyka, powstaje głośny szorstki szmer; pokrywa tony, niesie się wysoko niby papier ścierny trący o żelazo.” (tamże, s. 86)

Profesor używa pięknej polszczyzny, naturalnie i z lekkością wprowadza dygresje i poetyckie wręcz metafory. Pozostawia czytelnika pod ogromnym wrażeniem swojej wiedzy i erudycji. Ta książka była dla mnie, że tak górnolotnie powiem, jak powiew świeżego powietrza. Tak dawno nie czytałam równie wszechstronnej książki, która by łączyła w sobie zarówno wiedzę, jak i bogactwo i piękno języka. 

Na podkreślenie też zasługuje szata graficzna. Piękna okładka to dopiero początek. Każdy rozdział jest opatrzony kolorową reprodukcją obrazu nawiązującego do treści rozdziału. Tytuły rozdziałów są w kolorze ciemnoczerwonym dodatkowo ozdobione niewielką ryciną. Naprawdę ma się poczucie obcowania ze sztuką w szerokim znaczeniu.

To jest na pewno książka, którą powinien przeczytać każdy lekarz, każdy student medycyny, każdy licealista planujący zostać lekarzem. Ale także każdy humanista w prawdziwym tego słowa znaczeniu.

Tytuł: „Nieśmiertelność. Prometejski sen medycyny”
Autor: Andrzej Szczeklik
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania : 2012
Liczba stron: 176

środa, 5 września 2012

Nowości na jesień

Im mniej mam czasu na czytanie, tym większą mam ochotę na gromadzenie książek. To chyba jakiś taki atawizm mola książkowego. Podobnie jak człowiek, który jest głodny, odczuwa potrzebę gromadzenia jedzenia na zapas, tak ja czując głód książek, mam potrzebę gromadzić książki, żeby w razie wolnej chwili mieć pod ręką ciekawy wybór. Co poczytam inne blogi, to zaraz moja „Lista książek do przeczytania” powiększa się o kilka pozycji (ostatnio o "Koronę śniegu i krwi", którą właśnie dzisiaj nabyłam, o "Wrześniowe dziewczynki" i o "Pocztę literacką"). Do tego trafiłam niedawno na ciekawą listę zapowiedzi książkowych (tutaj link do całej listy), z której też wybrałam sobie kilka tytułów, na które warto czekać.


J.K. Rowling – “The Casual Vacancy” (Znak) PREMIERA: listopad 2012  Pierwsza "dorosła" powieść autorki Harry'ego Pottera, na którą czekają wszyscy. Chyba nawet ci, którzy za HP nie przepadają, są ciekawi, jaka będzie ta książka.
Kiedy czterdziestokilkuletni Barry Fairbrother nagle umiera, mieszkańcy Pagford są w szoku. Szybko okazuje się, że w pozornie sielankowym angielskim miasteczku, z brukowanym rynkiem i wiekowym opactwem, wybucha prawdziwa wojna.  Wojna bogatych z biednymi, nastolatków z rodzicami, wojna żon z mężami i nauczycieli z uczniami. Pagford z pewnością nie jest tym, czym wydawało się na początku.
A wszystko z powodu miejsca w radzie parafialnej, które zwolniło się po śmierci Barry'ego. Kto zwycięży w wyborach naznaczonych zaciekłością i obłudą? Będziemy świadkami wojny, jakiej Pagford jeszcze nie przeżyło!


Alice Munro - "Za kogo ty się uważasz?" (WAB) PREMIERA 26 września 2012 Kanadyjska mistrzyni opowiadań. Wymieniana wśród kandydatów do literackiego Nobla. Kiedyś czytałam fragment jej opowiadania i pamiętam, że naprawdę mi się podobało, więc chętnie sięgnę po ten tytuł. 
Rose pochodzi z biedniejszej części Ontario. Mieszka z ojcem i macochą Flo w domu na tyłach należącego do rodziny sklepu meblowego. Jako dziecko z niechęcią i strachem obserwuje życie mieszkańców swojego miasta. Potem ucieka, by zacząć studia w Toronto, wyjść za mąż i podjąć pracę zawodową. I przez cały czas próbuje odpowiedzieć na zawarte w tytule książki pytanie, które w dzieciństwie usłyszała od macochy. Dziesięć powiązanych ze sobą opowiadań, z których każde tworzy samodzielną, kunsztownie zbudowaną całość, składa się na poruszającą i przenikliwą opowieść o dojrzewaniu.

Joanna Bator - "Ciemno, prawie noc" (WAB) PREMIERA: 10 października 2012 Dwa elementy sprawiły, że zainteresowała mnie ta pozycja - powieść gotycka oraz mój ukochany Dolny Śląsk. Do tego pasują one do siebie jak ulał!

W swojej najnowszej książce Joanna Bator nawiązuje do konwencji powieści gotyckiej.  Reporterka Alicja Tabor wraca do Wałbrzycha, miasta swojego dzieciństwa. Osiada w pustym poniemieckim domu, z którego przed laty wyruszyła w świat. Dowiaduje się, że od kilku miesięcy w Wałbrzychu znikają dzieci, a mieszkańcy zachowują się dziwnie. Alicja ma zrobić reportaż o zaginionej trójce dzieci, ale jej powrót do Wałbrzycha jest także powrotem do dramatów własnej rodziny: śmierci rodziców, samobójstwa pięknej starszej siostry, zafascynowanej wałbrzyską legendą księżnej Daisy i zamku Książ. 

Alan Hollinghurst - "Obce dziecko" (Muza) PREMIERA: 19 września 2012 Saga rodzinna, angielska obyczajowość, wielkie posiadłości. Wszystko to, co lubię. Plus nostalgiczna jesienna okładka.
Rzecz dzieje się w latach 1913-2008. Autor po mistrzowsku opisał zmieniający się w ciągu stulecia sposób odczuwania świata, a jednocześnie, na przykładzie dwóch rodzin, Valance'ów i Sawle'ów, pokazał, ze w ludzkiej pamięci zawsze udaje się przechowa coś paradoksalnie niezmiennego. Wizyta Cecila Valance'a i powstały z tej okazji poemat na zawsze zwiąże go z rodziną przyjaciela z Cambridge. Fascynujący świat angielskich wyższych sfer po mistrzowsku opisany w powieści trwa do dziś. I choć posiadłości ziemskie podupadają a nawet zmieniają swoje przeznaczenia to duch dawnego świata jest wciąż żywy i obecny. Powieść Alana Hollonghursta jest wspaniała, język oryginalny i dowcipny a dialogi pełne życia.
 Alan Hollinghurst został uznany przez brytyjskich księgarzy za autora roku 2011. Bestseller ukaże się w blisko 20 językach. Książka otrzymała entuzjastyczne recenzje w prasie, tv i radiowych programach poświęconych literaturze. Przez wiele miesięcy gościła w czołówce list bestsellerów.

A Wam, które nowości lub zapowiedzi zaostrzają apetyt na książki?