Choć pierwsze spotkanie z twórczością Elżbiety Cherezińskiej
nie było zbyt udane (zobacz tutaj), nie mogłam przejść obojętnie obok
zachwalanej wszędzie książki beletrystycznej o historii Polski. Brakuje mi
takich książek. Historia Anglii czy Francji to tematy głęboko eksplorowane
przez literaturę piękną, w tym również przez pisarzy współczesnych, a historia
Polski, mam wrażenie, jakoś rzadko staje się tematem powieści. Jednak Elżbieta
Cherezińska postawiła na ten temat i wyszło jej świetnie!
„Korona śniegu i krwi” opowiada o dążeniach do zjednoczenia
XIII-wiecznej Polski, czyli o czasach rozbicia dzielnicowego. Brzmi strasznie
nudno, prawda? Kto w szkole na historii potrafił ogarnąć rozbicie dzielnicowe i
wewnętrzne konflikty Piastów, ręka do góry! Gwarantuję, że po lekturze tej
książki nie tylko da się „ogarnąć” kto z kim, przeciwko komu i dlaczego, ale
również nabiera się przekonania, jakim dramatem dla polskiej państwowości był
testament Bolesława Krzywoustego, a jakim osiągnięciem zjednoczenie kraju. A
cała ta wiedza wynika nie ze żmudnego śledzenia dat i nazwisk, ale z
dynamicznej, wciągającej powieści.
Autorka w posłowiu pisze tak: „Są różne przepisy (…) na pisanie powieści
historycznej. Mój brzmi raczej prosto: wycisnąć z faktografii ile się da i
tchnąć w bohaterów życie oraz dodać coś niezwykłego”. ("Korona śniegu i krwi" Elżbieta Cherezińska, Zysk i s-ka, 2012, s.735) I tak właśnie
jest. Ogromną zaletą tej opasłej powieści są postaci: budzą sympatię albo
nieufność, ale nie pozostawiają czytelnika obojętnym. A galeria postaci jest
niezwykle bogata – Piastowie Starszej Polski, Piastowie Małej Polski, Piastowie
Śląscy, władcy Brandenburgii i Czech, duchowni, rycerze. Mamy okazję poznać z
bliska postaci, które znamy tylko z suchych podręcznikowych faktów: świętą
Kingę, Władysława Łokietka, Jakuba Świnkę. Ktoś, kto przeczyta tę książkę, już
raczej nigdy nie pomyli Leszka Białego z Leszkiem Czarnym, albo Henryka
Brzuchatego z Henrykiem Probusem! Żeby nie pogubić się w gąszczu tych osób oraz
powiązań między nimi, na samym początku znajduje się linia genealogiczna
Piastów, a na końcu książki szczegółowy wykaz relacji rodzinnych poszczególnych
rodów – ale lepiej tam zbyt szybko nie zaglądać, bo można sobie zepsuć
przyjemność czytania przedwcześnie dowiadując się np. o czyjejś śmierci. Na
wewnętrznych stronach okładki jest też mapa, która ułatwia rozeznanie w tym,
kto gdzie rządzi, kto co zdobywa itp.
Mimo że „Korona śniegu i krwi” jest osadzona w realiach
historycznych, autorka doprawiła swą powieść szczyptą magii. Ożywają stworzenia herbowe
takie jak gryfy, lwy czy orły, mamy też pogańskie czary i demony.
Osobiście bardzo spodobał mi się ten zabieg z dwóch powodów: po pierwsze, ta
magia jest bardzo nienachalna, dzięki czemu czytelnik może sam zdecydować, do
jakiego stopnia przyjmuje ją za fakt, a do jakiego za symboliczne wyrażenie
niektórych rzeczy. Po drugie zaś, obecność elementów magicznych lepiej oddaje
klimat średniowiecza, bo przecież wiara w zabobony i obawa przed złymi czarami
była wtedy bardzo silna i w dużym stopniu wpływała na życie i decyzje
ówczesnych ludzi.
Warto wspomnieć o języku powieści. Chociaż jest to książka
historyczna, autorka postawiła na prosty, współczesny język, dzięki czemu
książkę czyta się lekko i łatwo.
Na koniec jeszcze parę słów o nieuniknionych porównaniach do
„Pieśni Lodu i Ognia”. Oczywiście jest wiele elementów wspólnych: walka o tron,
miłości, namiętności, zdrady, intrygi – wszystko w to w realiach
średniowiecznych przyprawionych odrobiną (u Martina większą niż u
Cherezińskiej) magii. Jednak w moim odczuciu te książki jednak się różnią, a
takie usilne zabiegi marketingowe mogą czasem narobić więcej szkody niż
pożytku. Nie chcę przez to powiedzieć, że „Korona…” nie spodoba się fanom
George’a R.R. Martina, wprost przeciwnie. I gorąco zachęcam wszystkich do
lektury!
A teraz szukam „Gry w kości” tej samej autorki, tym razem o
Zjeździe Gnieźnieńskim, i czekam na zapowiadaną kontynuację „Korony…”.
PS. Rozumiem, że 700 stron to sporo do sprawdzania, ale
rażące błędy ortograficzne (niezmienne nieodróżnianie „rządów” od „żądzy” i „karania”
od „kazania”) to trochę wstyd.
Tytuł: „Korona śniegu i krwi”
Autor: Elżbieta Cherezińska
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Rok wydania : 2012
Liczba stron: 736
Faktycznie, książka od razu skojarzyła mi się z twórczością G.R.R. Martina...
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, również uwielbiam czytać książki. :) Ktoś polecił mi stronę Finta, na której można wymieniać się książkami: http://www.finta.pl/ref/misha Osobiście zdobyłam tam kilka tytułów, których poszukiwałam już bardzo długo. Polecam, może Ci się spodoba. :)