Kolejna odsłona książek niedoczytanych:
3) „Wyjechali” W.G. Sebald – bardzo rzadko się zdarza (a właściwie, chyba po raz pierwszy się
zdarzyło), że odkładam książkę z powodu języka, jakim jest napisana, a nie z
powodu treści. No i teraz są dwie możliwości: albo jest to wina tłumaczki i
redakcji, albo autor tak ma. Obawiam się, że jednak może chodzić o to pierwsze.
Ja rozumiem, że składnia języka niemieckiego bywa dość skomplikowana, ale
sądzę, że język polski jest na tyle elastyczny, że można uniknąć zdań tego
typu: (...) ani Edward, ani dr Selwyn nie chcieli czy też nie potrafili komentować tych zdjęć, w przeciwieństwie do wielu innych, prezentujących wiosenną florę wyspy i wszelkie pełzające lub uskrzydlone stworzenia, toteż gdy oni sami drżeli lekko na ekranie, w pokoju panowała niemal kompletna cisza." (s.26) Takich zdań jest więcej, tej książki się nie czyta, przez nią
się brnie, cofając co chwilę, żeby sprawdzić, czego tak naprawdę dotyczy ta
druga część zdania. Może jeszcze spróbuję w innym tłumaczeniu? Poza tym uważam,
że wydawnictwo WAB bardzo nieładnie potraktowało czytelnika, bo w książce jest
sporo cytatów po angielsku, które nigdzie nie są przetłumaczone!
4) „Saga Sigrun” Elżbieta Cherezińska – trochę mi szkoda tej
książki, więc może jeszcze do niej wrócę. Chyba trafiłam z tą książką w zły
moment, miałam ochotę na coś poważnego, a to raczej czytadło, choć osadzone w
bardzo interesujących realiach. No i przez te kilkadziesiąt stron, które
przeczytałam, zaczęła mnie trochę irytować przesłodzona i nieskalana główna
bohaterka. Mimo to nadal jestem ciekawa „Korony krwi i śniegu”, ale to pozycja,
która z racji gabarytu (większy niż przeciętny format, twarda oprawa i blisko
800 stron) kwalifikuje się raczej na czytnik ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz