poniedziałek, 25 marca 2013

Rubaszny król Hal (Henryk VIII)


George Bidwell jest mistrzem w tym, co robi. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji się o tym przekonać, to marsz do biblioteki po jakąś jego książkę. Napisał ich sporo, przede wszystkim zbeletryzowane biografie postaci związanych z historią Anglii, które stanowią naprawdę fascynującą lekturę. O jednej z nich – biografii królowej Wiktorii – już na tym blogu pisałam. Tym razem, na kolejnej fali zainteresowania dynastią Tudorów, przeczytałam biografię króla Henryka VIII. Był to doskonały wybór, ponieważ lektura tej książki usystematyzowała nieco moją wiedzę opartą jednak głównie na książkach fabularnych (i serialu), których twórcy często naginali fakty historyczne do swojej wizji literackiej. Tu mamy rzetelne fakty, ale podane w taki sposób, że ani przez chwilę nie nudzą, wręcz przeciwnie!

Książka nie skupia się na jakimś szczególnym elemencie życiorysu Henryka – zaczyna się od krótkiego wspomnienia dzieciństwa jego oraz jego pierwszej żony, Katarzyny Aragońskiej (w przypadku Henryka retrospekcja sięga czasów wojny domowej, w wyniku której Tudorowie sięgnęli po koronę). Później śledzimy dokładnie rozwój wydarzeń, nie tylko tych związanych z życiem małżeńskim Henryka, ale także jego polityki i osiągnięć. Dla mnie był to jeden z najciekawszych aspektów książki: okazuje się, że Henryk VIII był władcą nowoczesnym jak na swoje czasy, a do tego dzisiaj powiedzielibyśmy, że miał dryg do PR-u. Roztaczając przed poddanymi swoje bogactwa, przedstawiając się jako władca silny i niezależny, budował w nich poczucie własnej tożsamości narodowej, dumy ze swego króla. „Wielka ludzka społeczność jest dumna ze swego suwerena, jego przepychu, sławy, jego świadomości narodowej, jego wspaniałej organizacji, jego osobistej godności, która kazała mu zabronić papieżowi mieszania się do spraw królestwa, dumna z nauki, która rozkwitła za jego panowania dumna z jego wojowniczego ducha, dumna - rzekłszy prawdę – nawet z tych licznych żon, życząc sobie po cichu również mieć więcej urozmaicenia w tym względzie” (s. 286) Jako król dbał nie tylko o przychylność arystokracji, ale rozumiał rolę handlarzy, rzemieślników i żeglarzy w rozbudowie i umacnianiu państwa. Sprzyjał rozwojowi nauki, zapraszał wybitnych myślicieli na obiady i dysputy filozoficzne. Sam miał rozległe zainteresowania i talenty: interesowały go statki, sam nawet zaprojektował nowoczesne modele statków bojowych, które w dużej mierze przyczyniły się do rozwoju siły Anglii na morzu. Doceniał również ciężką pracę: wśród jego doradców po raz pierwszy w historii znalazło się wiele osób nisko urodzonych, które swoje osiągnięcia zawdzięczały własnej ambicji i pracy. Nawet królową mogła zostać kobieta, co prawda pochodząca z rodziny szlacheckiej, ale jednak nie królewskiej.

Ciekawą rzeczą dla mnie było konfrontowanie moich wyobrażeń o poszczególnych osobach, zbudowanych na podstawie wcześniejszych lektur. Okazało się na przykład, że Katarzyna Aragońska – którą do tej pory uważałam za trochę poszkodowaną w całej sytuacji – miała swoje „za uszami” w postaci sprzyjania interesom hiszpańskim na niekorzyść swojego męża i swojej nowej ojczyzny. Tomasz Cromwell jest tu przedstawiony zdecydowanie inaczej niż w książkach Hilary Mantel, ale to oczywiście nie powinno dziwić. W końcu na tym właśnie polega nowatorskość podejścia Mantel, że powszechnie uznawanego za jedną z najmroczniejszych postaci angielskiej historii Cromwella ukazuje z zupełnie innej, bardziej ludzkiej strony. U Bidwella jest on jednak karierowiczem odpowiedzialnym za brutalne i trochę nadgorliwe likwidowanie klasztorów.

Wiele można by jeszcze napisać o samych bohaterach, ale po co się powtarzać, skoro sam George Bidwell zrobił to świetnie? Jego książki to uczta dla czytelnika: barwny język, świetna narracja i dużo, bardzo dużo rzetelnej wiedzy.  Powtórzę raz jeszcze: gorąco polecam tę książkę i w ciemno wszystkie inne książki tego autora!

Tytuł: Rubaszny król Hal
Autor: George Bidwell
Tłumacz: Anna Bidwell
Wydawnictwo: Śląsk
Rok wydania: 1972
Stron: 320

piątek, 15 marca 2013

Bring up the bodies / Na szafocie


Znacie? Znamy! To posłuchajcie… Każdy przynajmniej mniej więcej zna dzieje Henryka VIII i jego żon. A mimo to czytelnicy nadal chcą o nich czytać, co powoduje, że pisarze z niezmienionym zapałem piszą następne książki opowiadające po raz kolejny tę samą historię. Wśród tych pisarzy jest Hilary Mantel, której wychodzi to wyjątkowo dobrze. 

„Bring up the bodies” to druga książka Brytyjki, która planuje napisać również trzecią część tworząc w ten sposób trylogię. Pierwszą była, wydana już w Polsce, książka „W komnatach Wolf Hall”. Za obie książki autorka otrzymała nagrody Man Booker Prize (najważniejszą literacką nagrodę w Wielkiej Brytanii) w 2009  i w 2012 roku. Co takiego jest w książkach Hilary Mantel, że cieszą się one ogromną popularnością zarówno wśród czytelników, jak i krytyków? Mówiąc w dużym skrócie: niezwykła lekkość pióra i dar snucia opowieści oraz nowatorskie spojrzenie.

To nowatorskie spojrzenie polega na tym, że głównym bohaterem książki jest Tomasz Cromwell, prawnik, urzędnik, doradca króla Henryka. Może dla polskiego czytelnika nie będzie to aż takie niezwykłe, ale Cromwell to postać ciesząca się w historii Wielkiej Brytanii raczej złą sławą (według polskiego historyka Przemysława Mroczkowskiego „jedna z najciemniejszych postaci dziejów angielskich”). Tymczasem tu widzimy Cromwella jako osobę niezwykle ambitną, konsekwentną, pewną siebie i do bólu pragmatyczną. Jest świetnym prawnikiem, wytrawnym kupcem, uzdolnionym politykiem. Oczywiście jedno z drugim (zdolności i bezwzględność) nie stoi w sprzeczności, ale chodzi o inne rozłożenie akcentów. Nie tyle nawet wybielenie postaci, co spojrzenie na nią jako na człowieka, którego ukształtowały określone doświadczenia, czasy i okoliczności. O ile w pierwszej części książki punkt ciężkości znajdował się w Austin Friars, domu Cromwella, o tyle druga część zdecydowanie bardziej skupia się na dworze królewskim. Przy czym cały czas wydarzenia obserwujemy z perspektywy Cromwella (jak ktoś napisał w jeden z recenzji „niemal siedząc mu na ramieniu”).

Jeśli chodzi o samą fabułę, Mantel podejmuje opowieść w tym miejscu, w którym ją przerwała w „Wolf Hall”. Zatem Henryk jest już rozwiedziony z Katarzyną i ponownie ożeniony, tym razem z Anną Boleyn. Jednak zmiana żony nie przyniosła oczekiwanego rezultatu w postaci męskiego potomka. Zniecierpliwiony król szuka możliwości przeprowadzenia kolejnej zmiany, zwłaszcza, że na oku ma już skromną i cichą (jakaż miła odmiana po niepokornej i samowolnej Annie) Jane Seymour. A kto ma się zająć znalezieniem takiej możliwości i przeprowadzeniem zmiany? Tomasz Cromwell, oczywiście.

Sama historia jest bardzo wciągająca, nawet jeśli się ją już zna. Mantel korzystając z bogatych źródeł potrafi fakty historyczne ubrać w tak ciekawe zdania, dialogi i sytuacje, że od lektury trudno się oderwać. Krytyk literacki James Wood napisał, że chętnie  przeczytałby nawet listę zakupów napisaną przez Hilary Mantel. I rzeczywiście, książka to prawdziwa uczta dla czytelnika, który trafia prosto do XVI-wiecznej Anglii. Co ciekawe w książce wcale nie ma jakichś szczególnych „opisów przyrody”, czyli przydługich fragmentów mających przybliżyć realia epoki. Całe doświadczenie bliskości i zanurzenia w tej historycznej rzeczywistości bierze się z drobnych elementów np. „Adwent: najpierw post, później uczta. W spiżarniach rodzynki, migdały, gałki muszkatołowe, goździki, lukrecje, figi i imbir.” (s. 112) Dwa zdania, a wręcz równoważniki zdań. A ile niosą ze sobą obrazów i zapachów. Do tego cała książka pisana jest w czasie teraźniejszym, co tym bardziej sprawia, że czytelnik czuje, jakby wszystko właśnie działo się wokół niego.

Końcówka książki (procesy i egzekucje) to z kolei bardzo silne emocje. Sama byłam zdziwoniona, w jakim napięciu czytam te ostatnie strony. Przecież od początku dobrze wiedziałam, jak to się skończy. A mimo to, razem z Anną czułam do ostatniej chwili nadzieję, że w Tower zjawi się Henryk wołając, że to pomyłka.

Co tu dużo mówić. Książka jest świetna, czyta się ją doskonale i gorąco ją wszystkim polecam. W Polsce ma się ukazać w maju nakładem wydawnictwa Sonia Draga pod tytułem „Na szafocie”.

A tu link do bardzo ciekawej recenzji „W komnatach Wolf Hall” autorstwa Magdy Heydel - link



Tytuł: Bring up the bodies
Autor: Hilary Mantel
Wydawnictwo: Fourth Estate
Rok wydania: 2012
Stron: 412