Nazbierało mi się w krótkim czasie sporo nowych książek i bardzo chcę się nimi pochwalić. Na każdą mam ogromną ochotę i nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła je wszystkie przeczytać - ale pewnie to potrwa, po pierwsze dlatego, że z grubsza licząc to będzie jakieś 5 tysięcy stron, a poza tym wiadomo jak jest z książkami na własnej półce. Chociaż po tym jak ostatnio trzy razy pod rząd płaciłam w bibliotekach kary za przetrzymanie, może jednak zwrócę się ku własnym, teraz tak pięknie wzbogaconym, zasobom?
A to poszczególne elementy stosu:
„Chwile wolności. Dziennik 1914-1941” Virginia Woolf, Wydawnictwo
Literackie – o tej książce już pisałam przy okazji wpisu o książkach
porzuconych. Teraz kiedy mam już swój własny egzemplarz, będę mogła sobie ją
podczytywać. A jak pięknie wygląda na półce J
„20 lat nowej Polski w reportażu” pod red. Mariusza Szczygła, wyd.
Czarne – tę książkę kupiłam impulsywnie zachęcona wydawnictwem, autorami i
tematem. Dopiero w domu poczytałam o niej trochę i czuję się jeszcze bardziej
zachęcona: 26 reportaży najlepszych polskich autorów dokumentujące przemiany w
Polsce. Jest o disco polo, o Radiu Maryja, o „Długu”, o aborcji. W jednej z
recenzji (nie pamiętam gdzie) przeczytałam, że powinna to być lektura
obowiązkowa dla wszystkich. Wśród autorów reportaży, które znalazły się w
książce, są Jacek Hugo-Bader, Tomasz Kwaśniewski, Lidia Ostałowska, Mariusz
Szczygieł, Wojciech Tochman czy Ewa Winnicka.
„Na wschód od Edenu” John Steinbeck, Prószyński – klasyk w ładnym
nowym wydaniu. Nawiązująca do biblijnej historii Kaina i Abla opowieść o dwóch
braciach, rywalizujących ze sobą od dziecka, najpierw o miłość ojca, a potem o
dziewczynę.
„Londyńczycy” Ewa Winnicka wyd. Czarne – również zakup impulsywny.
Reportaż o życiu powojennej polskiej emigracji w Londynie. Szczerze mówiąc,
jest to dla mnie bardzo mało znany okres ( i miejsce) w historii Polski, więc z
chęcią poszerzę swoje horyzonty.
„Ciemno prawie noc” Joanna Bator W.A.B. – pisałam już o niej tutaj.
Teraz jestem już w trakcie lektury i mogę powiedzieć dwie rzeczy: 1) jest
lepiej niż się spodziewałam; 2) szufladkowanie tej książki w jakiejkolwiek kategorii (np. jako thrillera
czy horroru) jest zupełnie bez sensu.
„Żona tygrysa” Tae Obrecht wyd. Drzewo Babel – najpierw
zaintrygowała mnie w gazetce reklamowej popularnej sieci, ale to trochę za mało,
żeby zachęcić mnie do kupna. Dopiero gdy kilka pozytywnych recenzji na blogach
(np. tu) potwierdziło moje przeczucia, dodałam na listę zakupów. Ta książka to
rewelacyjny debiut młodziutkiej pisarki. Jest to baśniowa saga rodzinna z
historią Bałkanów i ich folklorem w tle.
„Bring up the bodies” Hillary Mantel, Fourth Estate Ltd –
laureatka tegorocznego Bookera. Druga część opowieści o Tomaszu
Cromwellu i jego życiu na dworze Henryka VIII. Dla miłośników historii, a
Tudorów w szczególności, pozycja obowiązkowa.
„Pinokio” Carlo Collodi, Media Rodzina – nie była to nigdy moja
ulubiona historia z dzieciństwa, ale nie mogłam oprzeć się pięknym,
drobiazgowym, nieco niepokojącym ilustracjom Roberto Innocentiego. Będzie na
przyszłość dla synka. Mam nadzieję, że wkrótce w Polsce ukaże się więcej
ilustrowanych przez niego książek dla dzieci. Tutaj możecie obejrzeć
przykładowe ilustracje.
“The spy who loved” Clare
Mulley, Macmillan – czy wiecie, że podczas II wojny światowej bardzo cennym
agentem brytyjskiego wywiadu była kobieta? Czy wiecie, że była to Polka? Ja nie
wiedziałam. Biografia Krystyny Skarbek (aka Christine Granville).
„Sonety” William Szekspir, Znak - świetny pomysł: dwujęzyczne
wydanie sonetów Szekspira w przekładzie Stanisława Barańczaka z obszernym
wstępem. Dla miłośników poezji, dla miłośników angielskiego, dla zakochanych.
„Białe zęby” Zadie Smith, Znak – zaczynam się już czuć nieswojo nie
znając żadnej książki Zadie Smith, dlatego postanowiłam kupić „Białe zęby”,
które już kiedyś zaczynałam czytać. To również był zaskakujący debiut bardzo
młodej autorki. Panorama społeczna współczesnego Londynu opisana żywym
językiem, nie stroniącym od kpiny.
„Przytulanki, czyli wierszyki na dziecięce masażyki” Marta Bogdanowicz, wyd. Harmonia – również ciekawy
pomysł, ale z innej beczki: są tu wierszyki dla dzieci (znane i mniej znane)
opatrzone odpowiednim opisem „masażu” – czyli zabawy opartej na dotyku (wszyscy
znają „Idzie rak-nieborak” albo „Sroczka kaszkę warzyła”).
Może czytaliście którąś z tych książek i chcecie mi szczególnie polecić?
A może ktoś zainspiruje się powyższymi propozycjami do świątecznych zakupów?
Bardzo, bardzo kuszący stosik! Doskonale znam to uczucie, o którym piszesz - jak sobie człowiek ustawi taki zbiór na stoliku nocnym, od razu chciałby rzucić się na wszystkie książki naraz! :-)
OdpowiedzUsuńDziennik V. Woolf mam od lat kilku, podzytuję czasem, ale na półce, jak słusznie zauważyłaś prezentuje się doskonale ;-)
OdpowiedzUsuńZ Twojego stosiku mam też na Kindlu Steinbecka, zaczęłam czytać i nie skończyłam, muszę do tego wrócić.
Świetny stosik! Wstęp do sonetów jest jednym z moich ulubionych wstępów w ogóle! I też właśnie zabieram się za Bator:)
OdpowiedzUsuńZycze bardzo milej lektury :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dzienniki Woolf czytałam i jest to wspaniała lektura, ale rzeczywiście bardziej do podczytywania, nie da się jej połknąć w kilka dni, i to nie tylko ze względu na objętość. Ironia, trzeźwy sposób patrzenia na świat Virginii czynią z jej zapisków naprawdę smakowity kąsek. Choć będąc jej znajomą na pewno non stop drżałabym, co o mnie skrycie myśli i jakie zmyślne zgryźliwości gryzmoli pod moim adresem w swoim dzienniku :)
OdpowiedzUsuńPolecam też Steinbecka. Cieszę się, że za sprawą tego wznowienia "Na wschód od Edenu" zyskało w Polsce drugie życie, bo to świetna, klasyczna amerykańska proza. Aż mam ochotę sobie ją odświeżyć.
Za to "20 lat nowej Polski" zazdroszczę. Nie wątpię, że to doskonały zestaw reportaży - nazwisko Szczygła to dla mnie od czasów "Gottlandu" niezawodny wyznacznik jakości. Pochłaniam ją wzrokiem w księgarniach od pewnego czasu, ale niestety cena mnie odstrasza.
Czytałam tylko "Pinokia";) W każdym razie stos naprawdę imponujący, wart uwagi.
OdpowiedzUsuńBook-erka: o ile jeszcze z wyborem pierwszej lektury nie miałąm problemu, o tyle miałam naprawdę spory dylemat, co wziąć następne?
OdpowiedzUsuńrzecz o książkach: ciągle waham się nad zakupem czytnika, a chyba najbardziej powstrzymuje mnie właśnie to, że nie można sobie popatrzeć, jak pięknie wyglądają pliki elektroniczne na regale ;)
Padmo: jestem bardzo ciekawa Twojej opinii o "Ciemno, prawie noc".
Matt: dzięki :)
naia: Tak, Virginia Woolf miała niezrównany dar obserwowania rzeczywistości i przedstawiania jej :) Co do Steinbecka to wydawnictwo Prószyński i spółka wznawia chyba wszystkie jego dzieła i wszystkie w takiej samej nostalgicznej szacie graficznej - smakowitości.
Azumi: A ja nawet "Pinokia" nie :)