Zaczęło się od tego, że miałam ochotę na jakąś „jesienną” książkę,
taką, w której sama pora roku ogrywałaby jakąś rolę. Pierwszym tytułem, jaki
przyszedł mi na myśl była „Jesień” właśnie, czyli pierwszy tom „Chłopów”. Mając
w pamięci męczące brnięcie przez tę książkę w liceum, dość sceptycznie
odniosłam się do tego pomysłu. Jednak postanowiłam dać Reymontowi szansę i to
była doskonała decyzja! Choć planowałam przeczytać tylko „Jesień”, za ciosem
poszły pozostałe tomy i teraz mogę powiedzieć, że „Chłopi” wchodzą do czołówki
moich ulubionych książek!
To naprawdę wielka literatura, pisana bogatym językiem,
przedstawiająca przekrój wybranej społeczności, a przy tym niepozbawiona
emocjonującego wątku miłosno-obyczajowego.
Zarys fabuły zna chyba każdy absolwent liceum – bogaty gospodarz
we wsi Lipce, Maciej Boryna, owdowiawszy po raz drugi, rozgląda się za
kandydatką na kolejną żonę („Boć jaka się tam kobieta nadarzy, a zawżdy lepiej
z nią niźli samemu biedować…” s. 41). Wybór pada na Jagnę Paczesiównę,
najpiękniejszą dziewczynę w Lipcach, która romansuje z synem Macieja, Antkiem,
a plotka głosi, że i nie z nim jednym. Małżeństwo z młodą dziewczyną staje się
zarzewiem niezgody pomiędzy Maciejem a jego dziećmi.
Wątek Jagny jest niezwykle emocjonujący. To skomplikowana
postać, której nie sposób do końca zrozumieć. Reymontowi udało się stworzyć postać, która
sto lat po publikacji powieści budzi ogromne emocje i jak można poczytać w
internecie jest przedmiotem ożywionych dyskusji. No bo w końcu była wyrachowana
czy naiwna? Rozwiązła czy romantyczna? Cyniczna czy uczuciowa? Ja jestem
skłonna bronić Jagny – myślę, że była to młoda, naiwna dziewczyna chowana przez
matkę pod kloszem, więc nie znająca życia. Owszem, miała kilka romansów na
przestrzeni okazanego w książce jednego roku, ale można sądzić, że nie robiła
tego z wyrachowania ani z rozwiązłości. Za każdym razem widać, że kierują nią burzliwe porywy serca, że całą sobą szuka na
tym świecie miłości. Choć trzeba przyznać, że jest w tym bardzo egoistyczna:
nie zwraca uwagi ani na to, czy obiekt jej uczuć ma rodzinę (jak Antek), ani
czy ma inne plany, które przez tę miłość mogą lec w gruzach (Jasio), a na próbę
zwrócenia uwagi reaguje hardo i gniewnie. Mimo to kara, jaką ją spotkała, była
w moim odczuciu niewspółmierna do przewinienia. Jagna jako piękna kobieta, do
tego „ustawiona” (małżeństwo z Boryną było dla niej bardzo korzystne w sensie
materialnym) wzbudzała zazdrość i zawiść wśród innych kobiet we wsi. Frustracje,
żale i żółć znalazły sobie ujście w postaci alienacji Jagny ze społeczności
lipeckiej.
Jak więc widać już na jednym przykładzie, Reymont stworzył postaci
barwne, żywe, niejednoznaczne. Czasami nie sposób przewidzieć, jak się zachowają
ani zrozumieć ich motywów – zupełnie jak w życiu. Niektóre postaci na
przestrzeni powieści bardzo się zmieniają – najlepszym przykładem jest Hanka,
która z zahukanej, zapłakanej żony staje się silną i świetnie zorganizowaną
gospodynią. Hanka to w ogóle postać, o której można by napisać równie dużo, co
o Jagnie – zresztą przecież ich losy były ze sobą ściśle splecione.
Jednak wszystkie postaci i ich wątki osobiste stanowią tylko
pretekst do pokazania panoramy obyczajowości polskiej wsi u schyłku XIX wieku.
Lipce to nie jest żadna konkretna miejscowość (mimo że istnieją na mapie Lipce
Reymontowskie), to archetyp wsi z pełnym przekrojem społecznym od bogatych
gospodarzy, przez zwykłych chłopów po tzw. komorników, czyli chłopów bez własnej
ziemi. Do tego również „Chłopi” zwierciadło, w którym nawet dzisiaj możemy się,
jako Polacy, przeglądać: kłótnie, zawiść, frustracje – nieraz podczas czytania
nasuwały mi się skojarzenia z naszą współczesną sceną polityczną.
Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o opisach. Po pierwsze o
opisach przyrody, czyli właśnie to, czego szukałam sięgając po „Chłopów”.
Reymont był pisarzem Młodej Polski i w związku z tym jego opisy przyrody są
pełne liryzmu i bogatych środków stylistycznych.
„Jesień szła coraz głębsza.
Blade dnie wlekły się przez puste, ogłuchłe pola i przymierały w lasach coraz
cichsze, coraz bladsze — niby te święte Hostie w
dogasających brzaskach gromnic.
A co świtanie — dzień wstawał leniwiej, stężały od chłodu i cały w szronach,
i w bolesnej cichości ziemi zamierającej; słońce blade i ciężkie wykwitało z głębin
w wieńcach wron i kawek, co się zrywały gdzieś znad zórz, leciały nisko nad
polami i krakały głucho, długo, żałośnie… a za nimi
biegł ostry, zimny wiatr, mącił wody stężałe, warzył resztki zieleni i rwał
ostatnie liście topolom pochylonym nad drogami, że spływały cicho niby łzy — krwawe łzy umarłego lata, i padały ciężko na ziemię. (…) A
co świtanie — mroczniej było i zimniej, i niżej dymy
rozsnuwały się po nagich sadach, i więcej ptaków zlatywało do wsi i szukało
schronienia po stodołach i brogach, a wrony siadały na kalenicach, to wieszały
się na nagich drzewach lub krążyły nad ziemią kracząc głucho —
jakoby pieśń zimy śpiewając żałosną. Południa były słoneczne, ale tak martwe i
nieme, że poszumy lasów dochodziły głuchym szmerem i bełkot rzeki rozlegał się
jak łkanie bolesne, a szczątki babiego lata rwały się nie wiadomo skąd i
przepadały w ostrych, zimnych cieniach chałup.” (s. 110)
Drugi rodzaj opisów to dokładne przedstawienie zwyczajów
ludowych ujętych w ramach jednego roku: mamy więc jarmarki, Zaduszki, wesele,
Boże Narodzenie, Wielkanoc, żniwa oraz wiele innych mniejszych zwyczajów takich
jak na przykład zbieranie się w domach w celu wspólnego szatkowania kapusty.
„Chłopi” są powieścią realistyczną, więc można ich traktować
jako swoisty reportaż z tamtych czasów i z tamtych miejsc. I tutaj ważna uwaga:
to jest książka, którą KONIECZNIE trzeba czytać w dobrym wydawnictwie. Język
jest przesycony gwarą niezrozumiała dla współczesnego odbiorcy (takie słowa jak
zamróz (szron), trześnia (leśna wiśnia), ryfa (cymbał)), dlatego czytanie „Chłopów”
bez przypisów to droga przez (niezrozumiałą) mękę. Gorąco polecam wydawnictwo
Biblioteki Narodowej: bogactwo przypisów pozwala zrozumieć nie tylko słowa, ale
również kontekst historyczny niektórych wypowiedzi. Do tego ciekawy i bardzo
pouczający Wstęp autorstwa Franciszka Ziejki.
Gorąco polecam przełamać swoje uprzedzenia! To jest naprawdę
wielka literatura nie bez przyczyny nagrodzoną w 1924 roku literacką Nagrodą Nobla.
Tytuł: Chłopi
Autor: Władysław
Stanisław Reymont
Wydawnictwo:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Rok wydania:
199
Stron: tom I
(1. Jesień; 2. Zima) 602 strony (+ 129 wstępu); tom II (3. Wiosna; 4. Lato) 674
strony
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz