Nie lubię marketingu książek. W pogoni za jak najwyższymi wynikami sprzedaży sprowadza on złożone tematy do jednego chwytliwego hasła, które zupełnie zaciemnia obraz całej książki. Na przykład, kiedy sięgałam po „Czarne mleko” słyszałam, że jest to książka o depresji poporodowej. Powiem szczerze, że gdyby nie pozytywne wrażenia z wcześniejszej lektury Elif Şafak, nie sięgnęłabym po książkę tak reklamowaną. I bardzo możliwe, że wiele osób właśnie z tego powodu po nią nie sięgnie. A byłaby to ogromna szkoda, ponieważ jest to książka znacznie bardziej złożona. Jak pisze sama autorka: „Ta książka została napisana nie tylko dla matek, które przeżyły albo przeżyją podobną depresję, ale dla wszystkich – dla mężczyzn i kobiet, dla osób samotnych i małżeństw, dla rodziców i dzieci, dla pisarzy i czytelników – którzy czasami nie radzą sobie w życiu z mnogością ról do odegrania i obowiązków do spełnienia” [E. Şafak, „Czarne mleko”, Wydawnictwo Literackie, 2011 s. 13].
Jest to książka złożona z wielu elementów – z jednej strony mamy wątki autobiograficzne autorki: zagorzała przeciwniczka uwiązania małżeństwem i macierzyństwem zakochuje się i zaczyna myśleć o ślubie i o dzieciach. Drugi element to poetycki opis wewnętrznych przeżyć bohaterki: odkrywa ona, że w jej wnętrzu mieszkają sobie Calineczki – miniaturowe kobietki, z których każda reprezentuje jakąś część jej duszy i poglądów. I tak mamy Panienkę Praktyczną, „która kieruje się zdrowym rozsądkiem i jest niezwykle pragmatyczna” [tamże, s. 72], Panią Derwisz – uduchowioną pacyfistkę, Pannę Ambicję Czechowską „nieustępliwą pracoholiczkę” i Pannę Intelektualistkę Cyniczną – hipiskę i anarchistkę. To jest grono, które od początku towarzyszy Elif. Z czasem jednak, w miarę jak bohaterka odkrywa siebie jako kobietę i potencjalnie matkę, wewnętrzny harem się powiększy o Mamcię Pudding Ryżowy – ciepłą gospodynię domową i matkę, oraz Blue Belle Bovary – kuszącą kokietkę. Ale wszystkie Calineczki zostaną uwięzione, kiedy Elif trafi pod panowanie dżina depresji poporodowej Potona. Wewnętrzny Chór Niewspółbrzmiących Głosów to chyba był mój ulubiony motyw w całej książce. Jeśli się nad tym zastanowić, każdy z nas przecież ma w sobie wiele cech, które nieraz wydaje się, że powinny się wykluczać. Podobnie jak autorka, jednej strony dążymy do rozwoju intelektualnego i kariery zawodowej, z drugiej strony mamy jeszcze głowę pełną ideałów młodości, a z trzeciej budzi się w nas jakieś ciepło, które każe tworzyć rodzinę. Bardzo rzadko trafiają się osoby, które bez żadnych wątpliwości i wahań wybierają jednoznacznie tylko jedną z tych dróg. Zazwyczaj jednak te wszystkie pragnienia ścierają się w nas i w różnych momentach życia inne z nich dochodzą do głosu.
Trzecim elementem składającym się na tę książkę są historie słynnych literatek. Elif poszukując drogi dla siebie jako pisarki, wspiera się doświadczeniami innych znanych kobiet. Wśród nich są zarówno takie, które zdecydowanie sprzeciwiały się łączeniu pracy twórczej z życiem rodzinnym, a z macierzyństwem w szczególności, jak i takie, którym to połączenie wychodziło. Przedstawiane historie poruszają zresztą temat szerszy niż relacja „twórczość – macierzyństwo”. Dotykają ogólnie roli kobiety w sztuce i w życiu. Niektóre historie pochodzą sprzed kilkuset lat, kiedy pozycja kobiety w społeczeństwie była jednoznaczna: „Szalona dziewczyno, naprawdę nie rozumiesz? – pyta niania. – Czy ktokolwiek słyszał o kobiecie piszącej wiersze? Bóg nie bez powodu tak urządził świat, i lepiej byśmy to uszanowali (…)” [tamże, s. 59]. Twórczość kobiet, jeśli już ją dopuszczono, i tak była (a może nadal jest?) traktowana jako lekka rozrywka, nieszkodliwe hobby, nie zaś jako prawdziwa sztuka. Dlatego też wiele kobiet decydowało się na publikowanie pod męskimi pseudonimami.
Tyle historii a żadnej konkretnej odpowiedzi – czy można zachować wenę tonąc w pieluchach, czy dziecko to definitywny koniec kariery literackiej?
„Mimo wszystko, jak pokazują krótkie fragmenty życia pisarek – ze Wschodu i Zachodu, z przeszłości i teraźniejszości – każda historia jest inna. Nie istnieje jedna recepta na macierzyństwo i pisarstwo, która odpowiadałaby nam wszystkim. W rzeczywistości przez świat literatury wiedzie wiele dróg, a wszystkie prowadzą do tego samego celu i są równie wartościowe. Tak jak każdy pisarz rozwija własny niepowtarzalny styl, czerpiąc inspirację z prac innych autorów, tak my, kobiety, jako istoty ludzkie, szukamy indywidualnych odpowiedzi na uniwersalne pytania i potrzeby, a otuchy dodaje nam odwaga pozostałych” [tamże, s. 345].
Gorąco polecam tę lekturę każdej kobiecie, a właściwie każdemu, kto szuka drogowskazu albo przepisu na swoje życie.
Jest to książka złożona z wielu elementów – z jednej strony mamy wątki autobiograficzne autorki: zagorzała przeciwniczka uwiązania małżeństwem i macierzyństwem zakochuje się i zaczyna myśleć o ślubie i o dzieciach. Drugi element to poetycki opis wewnętrznych przeżyć bohaterki: odkrywa ona, że w jej wnętrzu mieszkają sobie Calineczki – miniaturowe kobietki, z których każda reprezentuje jakąś część jej duszy i poglądów. I tak mamy Panienkę Praktyczną, „która kieruje się zdrowym rozsądkiem i jest niezwykle pragmatyczna” [tamże, s. 72], Panią Derwisz – uduchowioną pacyfistkę, Pannę Ambicję Czechowską „nieustępliwą pracoholiczkę” i Pannę Intelektualistkę Cyniczną – hipiskę i anarchistkę. To jest grono, które od początku towarzyszy Elif. Z czasem jednak, w miarę jak bohaterka odkrywa siebie jako kobietę i potencjalnie matkę, wewnętrzny harem się powiększy o Mamcię Pudding Ryżowy – ciepłą gospodynię domową i matkę, oraz Blue Belle Bovary – kuszącą kokietkę. Ale wszystkie Calineczki zostaną uwięzione, kiedy Elif trafi pod panowanie dżina depresji poporodowej Potona. Wewnętrzny Chór Niewspółbrzmiących Głosów to chyba był mój ulubiony motyw w całej książce. Jeśli się nad tym zastanowić, każdy z nas przecież ma w sobie wiele cech, które nieraz wydaje się, że powinny się wykluczać. Podobnie jak autorka, jednej strony dążymy do rozwoju intelektualnego i kariery zawodowej, z drugiej strony mamy jeszcze głowę pełną ideałów młodości, a z trzeciej budzi się w nas jakieś ciepło, które każe tworzyć rodzinę. Bardzo rzadko trafiają się osoby, które bez żadnych wątpliwości i wahań wybierają jednoznacznie tylko jedną z tych dróg. Zazwyczaj jednak te wszystkie pragnienia ścierają się w nas i w różnych momentach życia inne z nich dochodzą do głosu.
Trzecim elementem składającym się na tę książkę są historie słynnych literatek. Elif poszukując drogi dla siebie jako pisarki, wspiera się doświadczeniami innych znanych kobiet. Wśród nich są zarówno takie, które zdecydowanie sprzeciwiały się łączeniu pracy twórczej z życiem rodzinnym, a z macierzyństwem w szczególności, jak i takie, którym to połączenie wychodziło. Przedstawiane historie poruszają zresztą temat szerszy niż relacja „twórczość – macierzyństwo”. Dotykają ogólnie roli kobiety w sztuce i w życiu. Niektóre historie pochodzą sprzed kilkuset lat, kiedy pozycja kobiety w społeczeństwie była jednoznaczna: „Szalona dziewczyno, naprawdę nie rozumiesz? – pyta niania. – Czy ktokolwiek słyszał o kobiecie piszącej wiersze? Bóg nie bez powodu tak urządził świat, i lepiej byśmy to uszanowali (…)” [tamże, s. 59]. Twórczość kobiet, jeśli już ją dopuszczono, i tak była (a może nadal jest?) traktowana jako lekka rozrywka, nieszkodliwe hobby, nie zaś jako prawdziwa sztuka. Dlatego też wiele kobiet decydowało się na publikowanie pod męskimi pseudonimami.
Tyle historii a żadnej konkretnej odpowiedzi – czy można zachować wenę tonąc w pieluchach, czy dziecko to definitywny koniec kariery literackiej?
„Mimo wszystko, jak pokazują krótkie fragmenty życia pisarek – ze Wschodu i Zachodu, z przeszłości i teraźniejszości – każda historia jest inna. Nie istnieje jedna recepta na macierzyństwo i pisarstwo, która odpowiadałaby nam wszystkim. W rzeczywistości przez świat literatury wiedzie wiele dróg, a wszystkie prowadzą do tego samego celu i są równie wartościowe. Tak jak każdy pisarz rozwija własny niepowtarzalny styl, czerpiąc inspirację z prac innych autorów, tak my, kobiety, jako istoty ludzkie, szukamy indywidualnych odpowiedzi na uniwersalne pytania i potrzeby, a otuchy dodaje nam odwaga pozostałych” [tamże, s. 345].
Gorąco polecam tę lekturę każdej kobiecie, a właściwie każdemu, kto szuka drogowskazu albo przepisu na swoje życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz