piątek, 4 listopada 2011

Służące

Na wstępie dziękuję Padmie, u której na blogu dowiedziałam się o tej wspaniałej książce. Pochłonęłam ją w jeden dzień mimo, że powieść liczy sobie 600 stron, a ja mam pracę i malutkie dziecko pod opieką. Takich książek mi potrzeba!

Książka opowiada historię innej książki. Rzecz dzieje się na amerykańskim południu w latach sześćdziesiątych. Chociaż czasami trudno uwierzyć w ten przedział czasowy. W trakcie lektury niejednokrotnie miałam wrażenie, że czytam co najmniej o XIX wieku, a nie o czasach oddalonych o zaledwie 50 lat od chwili, kiedy prezydentem USA został czarnoskóry Barrack Obama.

W Jackson w stanie Missisipi życie toczy się swoim utrwalonym rytmem. Młode kobiety wychodzą dobrze za mąż, urządzają modnie i stylowo swoje nowe domy, rodzą dzieci, w ciągu dnia zajmują się akcjami dobroczynnymi i spotkaniami towarzyskimi, a całą „brudną robotę” robi za nie czarnoskóra służba. Wśród tych poukładanych młodych kobiet znajduje się jedna „czarna owca” Skeeter Phelan, która nie dość, że nie ma męża (i nie wydaje się go szukać), to jeszcze ma ambicje żeby zostać pisarką. Kiedy Skeeter dostaje z Nowego Jorku propozycję napisania czegoś interesującego na niebanalny temat, podejmuje próbę opisania relacji w typowych amerykańskich rodzinach z punktu widzenia służby. Choć niełatwo jest namówić do współpracy czarnoskóre kobiety, kiedy w końcu to się udaje, powstaje wyjątkowa książka złożona z wielu niezwykłych historii.

Wokół tej fabuły autorce udało się umieścić całe mnóstwo pobocznych tematów: przede wszystkim kwestię segregacji rasowej (osobne toalety dla czarnoskórych, zakaz rozmawiania w sprawach prywatnych z osobami innej rasy, zakaz małżeństw z osobami innej rasy – za złamanie tych zakazów groziły sankcje karne, a także samosąd ze strony białych mieszkańców), hipokryzję ówczesnego amerykańskiego społeczeństwa (na balu dobroczynnym zbierają pieniądze na pomoc dzieciom z Afryki, a swojej czarnoskórej służącej odmawiają pożyczki na opłacenie edukacji dzieci), tradycyjny model rodziny, w którym brakuje zwyczajnej miłości rodzicielskiej (wszystkie dzieci były wychowywane przez czarnoskóre nianie, a potem, dorastając, uczyły się od rodziców, że ukochana niania jest gorszym człowiekiem). Poza tym to również książka o odwadze w przekraczaniu barier i ograniczeń, jakie nam towarzyszą przez całe życie. Bo to właśnie był powód, dla którego czarnoskóre kobiety zdecydowały się pomóc białej panience – nie z dobrego serca, nie dla pieniędzy, nie dla sławy, lecz dla przełamania się, dla pokazania, jak to naprawdę wygląda; bo milczenie na pewno niczego nie zmieni:

„Ale liczy się jedno: lubię opowiadać te swoje historie, mam poczucie, że nie siedzę z założonymi rękami.(…) Wiem, że jest mnóstwo innych „kolorowych” spraw, co bym je mogła robić (…): masówki w mieście, marsze w birmingham, wiece wyborcze na północy stanu. Ale tak naprawdę, to nie za bardzo obchodzi mnie głosowanie, nie obchodzi mnie jedzenie przy ladzie z białymi. Obchodzi mnie, czy za dziesięć lat jaka biała dama nie nazwie moich córeczek brudasami i nie oskarży ich o kradzież sreber.” [„Służące”, Kathryn Stockett, Media Rodzina 2011, s.281]

Pomimo podejmowania poważnych tematów, jest to książka bardzo ciepła, czasem smutna, czasem zabawna, pełna nadziei. Jedna rzecz chwilami mnie irytowała podczas czytania, mianowicie przekład. Domyślam się, że kwestie Abileen i Minnie w oryginale były również dalekie od poprawnej angielszczyzny, ale chwilami miałam wrażenie, że pani tłumacz czepiła się kilku zwrotów („coby”, „bynajmniej” celowo używane w niewłaściwym znaczeniu), które w dużym nagromadzeniu brzmiały trochę sztucznie. Chcę jednak podkreślić, że to tylko jedno drobne zastrzeżenie, poza tym książkę czyta się doskonale, co przecież jest w ogromnej mierze również zasługą tłumacza.

„Służące” (oryg. „The Help”) to debiut autorki Kathryn Stockett. Z niecierpliwością będę wyglądać jej kolejnych powieści, bo naprawdę zyskała u mnie ogromny kredyt zaufania.

1 komentarz:

  1. Twój zachwyt nad książką podzielam. Muszę jednak, bo się uduszę ;) zapytać - jak to zrobiłaś, że pracując i opiekując się małym dzieckiem przeczytałaś książkę w jeden dzień? Pytam jako mama i maniaczka książek ;)

    OdpowiedzUsuń