Po „Grę w kości” sięgnęłam
zachęcona lekturą „Korony śniegu i krwi”. W końcu trafiłam na autorkę, która
pasjonująco opowiada historię Polski doprawiając fakty historyczne sporą dozą
wyobraźni i budując w ten sposób żywy i pełen emocji obraz.
„Gra w kości” dotyczy dziejów
wcześniejszych niż Polska rozbiorowa, w której toczy się akcja „Korony…”. Znajdujemy
się u schyłku X wieku, a więc są to czasy Bolesława Chrobrego. Książę Bolesław
prowadzi bardzo ambitną politykę i dąży do wzmocnienia pozycji swoich ziem.
Zrządzeniem losu okazuje się misja biskupa praskiego Wojciecha, który z Gniezna
wyrusza na Prusy, by tam szerzyć wiarę chrześcijańską. Jak wiemy z historii,
Wojciech ponosi męczeńską śmierć, a jego ciało wykupuje właśnie Bolesław i
umieszcza w Poznaniu (później w Gnieźnie). Szczątki męczennika za wiarę
stanowią ważną kartę przetargową, szczególnie w stosunkach z młodym niemieckim
cesarzem Ottonem III. Otto jest równorzędnym bohaterem książki. Autorka
prowadzi narrację dwutorowo: z jednej strony poznajemy księcia Bolesława, jego więzy
rodzinne oraz bliskich współpracowników, a z drugiej cesarza Ottona, jego
sprawy i jego doradców. Bolesław jest wojownikiem, nieznoszącym czekać
raptusem, którego w chwilach gniewu nie potrafi uspokoić ani oddany biskup
Unger ani ukochana żona. Otto zaś to cudowne dziecko na wielkim tronie; choć
nieco egzaltowany i tak budzi sympatię w tym, jak szuka swojej drogi balansując
pomiędzy wiarą a władzą, surowością a miłosierdziem.
Paralelne przedstawienie postaci
Bolesława i Ottona i ich wątków daje możliwość zestawienia dwóch odmiennych
kultur: pełnego przepychu cesarstwa rzymskiego i surowej krainy Bolesława
(która nawet jeszcze nie ma swojej nazwy jako państwo). Kraj Bolesława wypada w
tym zestawieniu nadzwyczaj dobrze: dla młodego cesarza przybywającego do
Gniezna w 1000 roku jest jak powiew świeżego powietrza, wolny od zaduchu
fałszywych komplementów i przerostu formy nad treścią. Chociaż przyznam, że
czytając o przygotowaniach do wizyty cesarza (w wielkim pośpiechu, często
prowizorycznych), nie mogłam się oprzeć porównaniu z organizacją tegorocznych
mistrzostw Europy. Na szczęście i Zjazd Gnieźnieński, i Euro 2012 zakończyły się
powodzeniem i poprawą wizerunku naszego kraju za granicą.
W porównaniu do „Korony…” „Gra w
kości” podobała mi się trochę mniej, co chyba wynika z samej fabuły. W „Koronie…”
było więcej emocji, więcej intryg, więcej tajemnic, wszyscy dążyli do tego
samego celu, a wyścig był bardzo emocjonujący. W „Grze w kości” jest mniej
emocji za to więcej polityki. Dzięki lekturze „na własne oczy” widzimy, jak
skomplikowana była sieć wzajemnych zależności w średniowiecznej Europie, jak
małżeństwa, narodziny, zgodny, sojusze i religia wpływały na zmianę sytuacji
politycznej. Książka, choć przecież beletrystyczna, była tworzona pod czujnym
okiem historyków, więc w warstwie faktograficznej może stanowić bardzo ciekawe
wprowadzenie do polityki środkowoeuropejskiej na przełomie X i XI wieku. Uważam,
że zalecenie lektury „Gry w kości” uczniom szkół im. Chrobrego, który notabene
był patronem i mojego liceum, przyniosłoby znacznie lepsze efekty niż nudne
apele ku czci patrona.
PS. Podobnie jak w przypadku „Korony…”
i tu dostajemy na wewnętrznej stronie okładki mapkę, która ułatwia poruszanie
się w świecie Bolesława i Ottona, a na końcu drzewa genealogiczne Piastów i
Liudolfingów oraz słowniczek pojawiających się w książce pojęć lub fraz
łacińskich.
Tytuł: Gra w kości
Autor: Elżbieta Cherezińska
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Rok wydania: 2008
Stron: 408
Tak, zgadzam sie, "Gra w kosci" jest nieco slabsza od korony, ale wciaz dobra:). Ja czytalam ksiazki w odwrotnej kolejnosci, wiec tak tego nie odczuwalam:)
OdpowiedzUsuń