wtorek, 17 lipca 2012

Złote ryby


Przeczytałam o tej pozycji w „Nowych książkach” jakiś rok temu i bardzo mnie zaciekawiła. Ze strony wydawnictwa: „Złote ryby zabiorą Cię w fascynującą podróż szlakami Europy i Azji i ścieżkami ludzkich umysłów.(…) Wojny i narody; rodzinne szczęście i konflikt pokoleń; marzenia i upiory nocy; przyjaźń, zdrada i wybaczenie - w magiczno-przygodowej powieści Strelnikoffa wątki sensacyjne splatają się z wątkami historycznymi, psychologicznymi i filozoficznymi. Autor podróżuje w czasie i przestrzeni z niezwykłą swobodą.” Brzmi zachęcająco. Mój entuzjazm jednak opadł, gdy wzięłam książkę do ręki i zobaczyłam, że liczy sobie niespełna 250 stron w dodatku dość rzadko zapisanych. Przy takim nagromadzeniu wątków, o których pisze cytowane wydawnictwo, wygląda na to, że albo natężenie atrakcji na linijkę tekstu jest niestrawne albo wszystko jest opisane bardzo pobieżnie. I rzeczywiście, z początku miałam wrażenie, że wszystko jest opowiadane trochę „po łebkach”, jednak szybko przyzwyczaiłam się do takiego stylu narracji.  

„Złote ryby” to opowieść trochę w stylu Indiany Jonesa. Jest to historia pewnego klejnotu, złotej ryby Scytów, który przynosi śmierć i nieszczęście rodzinom, do których trafi. A przez wiele pokoleń trafiał do bardzo różnych miejsc, od Bliskiego Wschodu po Niemcy. Ostatnim ogniwem tych pechowych rodzin jest polsko-niemieckie małżeństwo, Norbert i Agata, oraz ich córeczka Emilia. W porę ostrzeżeni o tajemniczym zagrożeniu podejmują kroki, najpierw po omacku, później coraz bardziej konkretnie, mające zapobiec kolejnemu nieszczęściu. Wątek Norberta i jego rodziny jest przeplatany historiami innych rodzin żyjących w innych miejscach i w innych czasach, które miały to nieszczęście, że weszły w posiadanie zgubnego klejnotu.

Jak widać, fabuła przedstawia się bardzo intrygująco. Jak już wspomniałam, autor nie traci czasu na zbędne opisy – może i dobrze. To nie jest książka, którą się smakuje. To wciągająca i lekka lektura, którą czyta się szybko i z dużą przyjemnością. Myślę, że cytowany opis wydawnictwa jest odrobinę przesadzony, jeśli chodzi o te wątki psychologiczne i filozoficzne. Jak dla mnie ta książka to czysta rozrywka z ciekawym tłem historyczno-mitologicznym. I jako taką bardzo Wam polecam!

Tytuł: Złote ryby
Autor: Dmitrij Strelnikoff
Wydawnictwo: WAB
Rok: 2011
Stron: 249

1 komentarz:

  1. Czytałam dwie książki Strelnikoffa. Rewelacyjny "Ruski miesiąc", który bardzo polecam i "Nikolaj i Bibigul".

    OdpowiedzUsuń