Przeczytałam o tej pozycji w
„Nowych książkach” jakiś rok temu i bardzo mnie zaciekawiła. Ze strony wydawnictwa:
„Złote ryby zabiorą Cię w fascynującą podróż szlakami Europy i Azji i ścieżkami
ludzkich umysłów.(…) Wojny i narody; rodzinne szczęście i konflikt pokoleń;
marzenia i upiory nocy; przyjaźń, zdrada i wybaczenie - w magiczno-przygodowej
powieści Strelnikoffa wątki sensacyjne splatają się z wątkami historycznymi,
psychologicznymi i filozoficznymi. Autor podróżuje w czasie i przestrzeni z
niezwykłą swobodą.” Brzmi zachęcająco. Mój entuzjazm jednak opadł, gdy wzięłam
książkę do ręki i zobaczyłam, że liczy sobie niespełna 250 stron w dodatku dość
rzadko zapisanych. Przy takim nagromadzeniu wątków, o których pisze cytowane
wydawnictwo, wygląda na to, że albo natężenie atrakcji na linijkę tekstu jest
niestrawne albo wszystko jest opisane bardzo pobieżnie. I rzeczywiście, z
początku miałam wrażenie, że wszystko jest opowiadane trochę „po łebkach”,
jednak szybko przyzwyczaiłam się do takiego stylu narracji.
„Złote ryby” to opowieść
trochę w stylu Indiany Jonesa. Jest to historia pewnego klejnotu, złotej ryby
Scytów, który przynosi śmierć i nieszczęście rodzinom, do których trafi. A
przez wiele pokoleń trafiał do bardzo różnych miejsc, od Bliskiego Wschodu po
Niemcy. Ostatnim ogniwem tych pechowych rodzin jest polsko-niemieckie
małżeństwo, Norbert i Agata, oraz ich córeczka Emilia. W porę ostrzeżeni o
tajemniczym zagrożeniu podejmują kroki, najpierw po omacku, później coraz
bardziej konkretnie, mające zapobiec kolejnemu nieszczęściu. Wątek Norberta i
jego rodziny jest przeplatany historiami innych rodzin żyjących w innych
miejscach i w innych czasach, które miały to nieszczęście, że weszły w
posiadanie zgubnego klejnotu.
Jak widać, fabuła przedstawia się
bardzo intrygująco. Jak już wspomniałam, autor nie traci czasu na zbędne opisy –
może i dobrze. To nie jest książka, którą się smakuje. To wciągająca i lekka
lektura, którą czyta się szybko i z dużą przyjemnością. Myślę, że cytowany opis
wydawnictwa jest odrobinę przesadzony, jeśli chodzi o te wątki psychologiczne
i filozoficzne. Jak dla mnie ta książka to czysta rozrywka z ciekawym tłem
historyczno-mitologicznym. I jako taką bardzo Wam polecam!
Tytuł: Złote ryby
Autor: Dmitrij Strelnikoff
Wydawnictwo: WAB
Rok: 2011
Stron: 249
Czytałam dwie książki Strelnikoffa. Rewelacyjny "Ruski miesiąc", który bardzo polecam i "Nikolaj i Bibigul".
OdpowiedzUsuń