Dwukrotnie w trakcie lektury tej książki zmieniałam zdanie o
bohaterach i ich zachowaniach.
Na początku wydaje się, że rodzina Vajkayów jest całkiem
szczęśliwa i bardzo ze sobą zżyta. Może rodzice są trochę za mało samodzielni i
zbyt podlegli córce, ale przecież przychodzi taki czas, kiedy to dzieci
zaczynają się troszczyć o rodziców i role się odwracają. Tytułowa Ptaszyna to
35-letnia stara panna, która mieszka wraz z rodzicami i się nimi opiekuje:
sprząta w domu, gotuje, dba o oszczędności. Niestety Ptaszyna jest kobietą
pozbawioną wdzięku i zwyczajnie brzydką, o czym wszyscy wiedzą, ale nie mówią
na głos (sama też się zawahałam pisząc te słowa. Jakoś zręczniej byłoby mi użyć
eufemizmu w stylu „nie grzeszy urodą”, ale o to właśnie chodzi, by rzecz nazwać
po imieniu). Kiedy poznajemy rodzinę Vajkayów, Ptaszyna ma właśnie wyjechać na
tydzień do wujostwa na wsi, co napawa rodziców wielkim lękiem. Kiedy Ptaszyna
wyjeżdża przychodzi pierwsza zmiana poglądów dla czytelnika. Rodzice pod jej
nieobecność odżywają. Okazuje się, że obiady w restauracjach nie tylko są
smaczne, ale również stanowią doskonałą okazję do spotkań towarzyskich. Od
dawna nie bywający państwo Vajkayowie są wprost rozchwytywani przez dawnych i
nowych znajomych i chętnie korzystają z zapomnianych już dawno atrakcji takich jak teatr czy proszone obiady. Jako
czytelnik myślałam więc sobie: „Co za tyran z tej Ptaszyny! Tak stłamsić
rodziców, narzucać im wszystko według swoich zasad.”
Potem, pod koniec, przychodzi druga zamiana. Nie chcę o niej
dokładnie pisać, bo zepsułabym innym wrażenia. Dość powiedzieć, że chodzi o to,
ile człowiek traci robiąc dobrą minę do złej gry i utrzymując pozory, zamiast
stawić czoło rzeczywistości.
Taki wniosek rzuca też inne światło na cały „drugi plan”
książki. Kosztolányi bardzo wnikliwie opisuje społeczność niewielkiego Sárszegi
(wzorowanego zresztą na jego rodzinnej miejscowości): jego śmietankę
towarzyską, miejsca bywania, drobne zwyczaje. Każda niemal z tych
drugoplanowych postaci również robi dobrą minę do złej gry: aktorka Olga Orosz
nie kocha swojego narzeczonego; sędziego Dobę zdradza żona; redaktorowi Ijasowi
doskwiera samotność i niespełnione ambicje.
Choć książkę czyta się lekko i przyjemnie, pozostawia ona po
sobie jakiś smutek, niepokój. Wszystko pewnie dlatego, że sami często robimy
dobrą minę do złej gry. I czy to nam wychodzi na dobre? Chyba człowiekowi
wydaje się, że dopóki coś nie zostanie przez niego nazwane wprost, to jakby nie
istniało. Bo przecież dopiero słowo staje się ciałem. Nawet jeśli już wszyscy
inni o tym wiedzą.
Taka niepozorna książka, a tyle do przemyślenia. Polecam!
Tytuł:
Ptaszyna
Autor: Dezsõ
Kosztolányi
Tłumaczenie:
Sieroszewski Andrzej
Wydawnictwo:
WAB
Rok
wydania: 2011
Stron: 200
PS. Chciałam jeszcze napisać słów kilka o serii wydawnictwa
Wab „Nowy kanon”, z której pochodzi „Ptaszyna”. Uważam, że to doskonała
inicjatywa i cieszę się, że WAB promuje nieznane u nas szerzej, a przecież
bardzo wartościowe książki. Do tego wydane w pięknych, przyciągających uwagę
okładkach. Każdą mam ochotę przeczytać – już widziałam kilka w mojej
blibliotece!
Odkąd przeczytałam "Dziennik" Pilcha, w którym pan Jurek często wspomina "Ptaszynę" naszła mnie wielka ochota by sięgnąć po ten tytuł. I do tego tak pięknie wydana jest ta książka. Rozpoczynam zatem polowanie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.