piątek, 24 sierpnia 2012

Katarzyna Wielka. Gra o władzę


 Wychodzi na to, że powieści historyczne stają się jednym z moich ulubionych gatunków. Poznawanie historii (nawet lekko zniekształconej przez licencia poetica autora) przez pryzmat losów poszczególnych postaci jest naprawdę fascynujące. I skłania (mnie przynajmniej) do pogłębienia wiedzy w źródłach naukowych.  W trakcie lektury lubię sobie również zerknąć w Google, jak wyglądały postaci, o których czytam. Niestety portrety z danego okresu są trochę jak dzisiejsze zdjęcia profilowe na portalach społecznościowych – nie chodzi o to, jak się naprawdę wygląda, tylko jak powinni mnie widzieć inni, poza tym moda na określony sposób sporządzania portretów upodabnia je wszystkie do siebie, tak że trudno „wyczytać” coś z tych wizerunków.

Wracając do książki „Katarzyna Wielka. Gra o władzę” (czy tylko ja tu widzę próbę „podpięcia się” tytułem pod megapopularną „Grę o tron”?) to obszerna (500 stron) opowieść o losach Zofii Anhalt-Zerbst, księżniczki ze Szczecina, od czasu jej przybycia do Rosji po wstąpienie na tron cesarski jako caryca Katarzyna II. Choć tak naprawdę początek książki to historia narratorki, którą jest pochodząca z Polski Warwara Nikołajewna. Najpierw dowiadujemy się, co sprowadziło Barbarę i jej rodzinę do Sankt Petersburga i jak doszło do tego, że córka introligatora stała się zauszniczką carycy Elżbiety. Dopiero potem na scenę wkracza przyszła caryca Katarzyna w postaci nieśmiałej i niepewnej księżniczki Zofii.

Właściwie głównym wątkiem tej książki, w moim odczuciu, wcale nie jest dochodzenie Katarzyny II do władzy, ale relacja Warwary z przyszłą carycą. Reszta dzieje się w tle. Warwara, mówiąc wprost, zostaje szpiegiem, a wkrótce także podwójnym szpiegiem. Kiedy w Pałacu Zimowym zjawia się Zofia jako narzeczona Piotra, przyszłego cara, Warwara otrzymuje od carycy zadanie zaprzyjaźnienia się z młodą księżniczką, zdobycia jej zaufania i oczywiście informowania o wszystkim carycy. Warwara wykonuje zadania, ale jej przyjaźń z Zofią (później Katarzyną) zaczyna być szczerą relacją, której obie potrzebują. Niestety szczerej przyjaźni nie da się pogodzić z donoszeniem o wszystkim carycy.

Okazuje się, że życie na cesarskim dworze jest jak chodzenie po polu minowym – jeden nieuważny krok może doprowadzić do tragedii (co prawda caryca Elżbieta szczyciła się tym, że za jej rządów nie wykonano żadnego wyroku śmierci, ale są inne sposoby „radzenia sobie” z oponentami). Każda licząca się osoba w Pałacu Zimowym ma swoich zauszników i wszyscy są pod permanentnym obstrzałem czujnych spojrzeń tylko czekających na wyłapanie jakiegoś potknięcia. Warwara jednak wydaje się w sytuacji bez wyjścia: albo przyjmie te reguły gry (łącznie z dostarczaniem swojemu zleceniodawcy innych „przyjemności” niż opowiadanie dworskich ploteczek) albo pozostanie nic nie znaczącą szwaczką poniżaną ze względu na swoje polskie pochodzenie.  Jednak mimo że Warwara pnie się do góry w hierarchii pałacowej służby, to i tak pozostaje tylko marionetką wykonującą wszystkie rozkazy swoich chlebodawców, nawet te dotyczące jej życia prywatnego.

Książka niesie dla czytelnika wiele emocji: na początku jest smutno, potem jest poczucie zagrożenia i ciągłego ukrywania czegoś przed światem, wreszcie niecierpliwe oczekiwanie na triumf Katarzyny. Na początku trochę źle mi się czytało, bo nikt spośród bohaterów nie wzbudził mojej sympatii – wszyscy byli cyniczni i dwulicowi. Dopiero kiedy na scenie pojawiły się osoby „nieskażone” pałacowymi intrygami (Igor, Daria), albo kiedy pokazało się ludzkie oblicze niektórych innych osób (Piotr, Warwara), zaczęłam czerpać większą przyjemność z tej lektury. Tak czy inaczej, książkę czyta się szybko, a bogate wnętrza Pałacu Zimowego, pełne przepychu toalety, wspaniała biżuteria dodają opowiadanej historii smaku. No i oczywiście sama prawdziwa historia w tle – sytuacja w Europie w połowie XVIII wieku, włącznie z Polską, bo przecież Stanisław August Poniatowski (który również pojawia się w książce) miał bardzo bliskie stosunki (sic!) z Katarzyną. Czyli w sumie wszystko to, czego od powieści historycznej należy oczekiwać.

I znowu zastanawiam się, dlaczego o historii Polski nikt tak nie pisze? A może pisze, tylko ja o tym jeszcze nie wiem…

Tytuł: Katarzyna Wielka. Gra o władzę
Autor: Ewa Stachniak
Tłumaczenie: Ewa Rajewska
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2012
 Stron: 512

PS. Polecam WYWIAD Z AUTORKĄ, panią Ewą Stachniak.

7 komentarzy:

  1. Właśnie jestem świeżo po lekturze Katarzyny Wielkiej, powieść wciągnęła mnie od pierwszych stron. Lubię styl Ewy Stachniak, potrafi poprowadzić czytelnika przez meandry historii, tworząc przy tym obraz ludzi - postaci historycznych- z krwi i kości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po lekturze 'Gry o Tron' też wszędzie węszę te 'podpięcia' ;) Zwłaszcza w ilustrowaniu dworsko-pałacowych układów.
    Książka wygląda zachęcająco, chociaż chyba wolałabym 'pełnię' rządów KII z tymi wszystkimi historiami o mordowaniu oponentów w toaletach i budowaniu rusztowań dla ogierów, o których opowiadano mi w dzieciństwie... no ale o dochodzeniu do panowania też ujdzie ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Renata - cieszę się, że Tobie również przypadła do gusu ta książka.
    inwentaryzacja krotochwil (piękny login, btw) - gdzieś mi się obiło o uszy, że Ewa Stachniak szykuje drugą część właśnie skoncentrowaną na rządach Katarzyny. Jeśli masz blisko do Wrocławia, to w poniedziałek będzie tam spotkanie z autorką, więc będzie okazja dopytać osobiście ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. moje---recenzje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. wlasnie zaczelam czytac i powiem,ze ciezko jest sie oderwac bo ksiazka naprawde wciaga,wczesniej zaczytywalam sie w powiesciach o dynasti tudorow mozliwe,ze to sie przyczynilo do siegniecia po te ksiazke

    OdpowiedzUsuń
  7. Książkę "Katarzyna Wielka" dostałam na zakończeniu roku szkolnego, lecz dopiero teraz znalazłam czas na jej przeczytanie. Wciągnęła mnie już od pierwszych stron... Nigdy nie sądziłam, że stanę się fanką takiego typu książek, gdyż zazwyczaj czytam o wampirach, wilkołakach, upadłych aniołach i tego rodzaju paranormalnych romansach... Lecz historia na tle Pałacu Zimowego i z udziałem bohaterów z historii zaskoczyła mnie na plus. Chyba będę częściej sięgać po takiego typu "lektury". Szczerze zachęcam do przeczytania tej książki :)
    PS. Fajny blog
    pozdrawiam... Gabi

    OdpowiedzUsuń