Wychodzi na to, że powieści historyczne stają się jednym z
moich ulubionych gatunków. Poznawanie historii (nawet lekko zniekształconej
przez licencia poetica autora) przez
pryzmat losów poszczególnych postaci jest naprawdę fascynujące. I skłania (mnie
przynajmniej) do pogłębienia wiedzy w źródłach naukowych. W trakcie lektury lubię sobie również zerknąć
w Google, jak wyglądały postaci, o których czytam. Niestety portrety z danego
okresu są trochę jak dzisiejsze zdjęcia profilowe na portalach
społecznościowych – nie chodzi o to, jak się naprawdę wygląda, tylko jak
powinni mnie widzieć inni, poza tym moda na określony sposób sporządzania
portretów upodabnia je wszystkie do siebie, tak że trudno „wyczytać” coś z tych
wizerunków.
Wracając do książki „Katarzyna Wielka. Gra o władzę” (czy
tylko ja tu widzę próbę „podpięcia się” tytułem pod megapopularną „Grę o
tron”?) to obszerna (500 stron) opowieść o losach Zofii Anhalt-Zerbst,
księżniczki ze Szczecina, od czasu jej przybycia do Rosji po wstąpienie na tron
cesarski jako caryca Katarzyna II. Choć tak naprawdę początek książki to
historia narratorki, którą jest pochodząca z Polski Warwara Nikołajewna.
Najpierw dowiadujemy się, co sprowadziło Barbarę i jej rodzinę do Sankt
Petersburga i jak doszło do tego, że córka introligatora stała się zauszniczką
carycy Elżbiety. Dopiero potem na scenę wkracza przyszła caryca Katarzyna w
postaci nieśmiałej i niepewnej księżniczki Zofii.
Właściwie głównym wątkiem tej książki, w moim odczuciu,
wcale nie jest dochodzenie Katarzyny II do władzy, ale relacja Warwary z
przyszłą carycą. Reszta dzieje się w tle. Warwara, mówiąc wprost, zostaje
szpiegiem, a wkrótce także podwójnym szpiegiem. Kiedy w Pałacu Zimowym zjawia
się Zofia jako narzeczona Piotra, przyszłego cara, Warwara otrzymuje od carycy
zadanie zaprzyjaźnienia się z młodą księżniczką, zdobycia jej zaufania i
oczywiście informowania o wszystkim carycy. Warwara wykonuje zadania, ale jej
przyjaźń z Zofią (później Katarzyną) zaczyna być szczerą relacją, której obie
potrzebują. Niestety szczerej przyjaźni nie da się pogodzić z donoszeniem o
wszystkim carycy.
Okazuje się, że życie na cesarskim dworze jest jak chodzenie
po polu minowym – jeden nieuważny krok może doprowadzić do tragedii (co prawda
caryca Elżbieta szczyciła się tym, że za jej rządów nie wykonano żadnego wyroku
śmierci, ale są inne sposoby „radzenia sobie” z oponentami). Każda licząca się
osoba w Pałacu Zimowym ma swoich zauszników i wszyscy są pod permanentnym
obstrzałem czujnych spojrzeń tylko czekających na wyłapanie jakiegoś
potknięcia. Warwara jednak wydaje się w sytuacji bez wyjścia: albo przyjmie te
reguły gry (łącznie z dostarczaniem swojemu zleceniodawcy innych „przyjemności”
niż opowiadanie dworskich ploteczek) albo pozostanie nic nie znaczącą szwaczką poniżaną
ze względu na swoje polskie pochodzenie. Jednak mimo że Warwara pnie się do góry w
hierarchii pałacowej służby, to i tak pozostaje tylko marionetką wykonującą
wszystkie rozkazy swoich chlebodawców, nawet te dotyczące jej życia prywatnego.
Książka niesie dla czytelnika wiele emocji: na początku jest
smutno, potem jest poczucie zagrożenia i ciągłego ukrywania czegoś przed
światem, wreszcie niecierpliwe oczekiwanie na triumf Katarzyny. Na początku
trochę źle mi się czytało, bo nikt spośród bohaterów nie wzbudził mojej
sympatii – wszyscy byli cyniczni i dwulicowi. Dopiero kiedy na scenie pojawiły
się osoby „nieskażone” pałacowymi intrygami (Igor, Daria), albo kiedy pokazało
się ludzkie oblicze niektórych innych osób (Piotr, Warwara), zaczęłam czerpać
większą przyjemność z tej lektury. Tak czy inaczej, książkę czyta się szybko, a
bogate wnętrza Pałacu Zimowego, pełne przepychu toalety, wspaniała biżuteria
dodają opowiadanej historii smaku. No i oczywiście sama prawdziwa historia w
tle – sytuacja w Europie w połowie XVIII wieku, włącznie z Polską, bo przecież
Stanisław August Poniatowski (który również pojawia się w książce) miał bardzo
bliskie stosunki (sic!) z Katarzyną. Czyli w sumie wszystko to, czego od
powieści historycznej należy oczekiwać.
I znowu zastanawiam się, dlaczego o historii Polski nikt tak
nie pisze? A może pisze, tylko ja o tym jeszcze nie wiem…
Tytuł: Katarzyna Wielka. Gra o władzę
Autor: Ewa Stachniak
Tłumaczenie: Ewa Rajewska
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2012
Stron: 512
PS. Polecam WYWIAD Z AUTORKĄ, panią Ewą Stachniak.
Właśnie jestem świeżo po lekturze Katarzyny Wielkiej, powieść wciągnęła mnie od pierwszych stron. Lubię styl Ewy Stachniak, potrafi poprowadzić czytelnika przez meandry historii, tworząc przy tym obraz ludzi - postaci historycznych- z krwi i kości.
OdpowiedzUsuńPo lekturze 'Gry o Tron' też wszędzie węszę te 'podpięcia' ;) Zwłaszcza w ilustrowaniu dworsko-pałacowych układów.
OdpowiedzUsuńKsiążka wygląda zachęcająco, chociaż chyba wolałabym 'pełnię' rządów KII z tymi wszystkimi historiami o mordowaniu oponentów w toaletach i budowaniu rusztowań dla ogierów, o których opowiadano mi w dzieciństwie... no ale o dochodzeniu do panowania też ujdzie ;)
Pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRenata - cieszę się, że Tobie również przypadła do gusu ta książka.
OdpowiedzUsuńinwentaryzacja krotochwil (piękny login, btw) - gdzieś mi się obiło o uszy, że Ewa Stachniak szykuje drugą część właśnie skoncentrowaną na rządach Katarzyny. Jeśli masz blisko do Wrocławia, to w poniedziałek będzie tam spotkanie z autorką, więc będzie okazja dopytać osobiście ;)
moje---recenzje.blogspot.com
OdpowiedzUsuńwlasnie zaczelam czytac i powiem,ze ciezko jest sie oderwac bo ksiazka naprawde wciaga,wczesniej zaczytywalam sie w powiesciach o dynasti tudorow mozliwe,ze to sie przyczynilo do siegniecia po te ksiazke
OdpowiedzUsuńKsiążkę "Katarzyna Wielka" dostałam na zakończeniu roku szkolnego, lecz dopiero teraz znalazłam czas na jej przeczytanie. Wciągnęła mnie już od pierwszych stron... Nigdy nie sądziłam, że stanę się fanką takiego typu książek, gdyż zazwyczaj czytam o wampirach, wilkołakach, upadłych aniołach i tego rodzaju paranormalnych romansach... Lecz historia na tle Pałacu Zimowego i z udziałem bohaterów z historii zaskoczyła mnie na plus. Chyba będę częściej sięgać po takiego typu "lektury". Szczerze zachęcam do przeczytania tej książki :)
OdpowiedzUsuńPS. Fajny blog
pozdrawiam... Gabi