wtorek, 4 czerwca 2013

Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku

Dorota Masłowska – enfant terrible polskiej literatury. Jedni uwielbiają, drudzy kręcą nosem. Mój dotychczasowy kontakt z jej twórczością nie pozwolił mi na wyraźne ustosunkowanie się do jej twórczości (czytałam tylko „Wojnę polsko-ruską” wiele lat temu i zakończyłam ją z kompleksem, że chyba nie zrozumiałam). Teraz wpadła mi w ręce sztuka Masłowskiej, więc postanowiłam sprawdzić, czy po której stronie będę po tej lekturze: zwolenników czy przeciwników. I jak myślicie?

Otóż, zdecydowanie zwolenników! Znakomicie odnajduję się w stylu pisarstwa Masłowskiej i ta lektura była dla mnie pod każdym względem wyborną rozrywką. „Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku”  to krótki (niespełna stustronicowy) dramat, który można przeczytać właściwie od ręki. Najważniejszy w tym tekście (jak i w całej twórczości Doroty Masłowskiej) jest język, który stanowi niezwykle plastyczne tworzywo w rękach autorki. Dorota Masłowska ma chyba jakiś społeczny słuch absolutny, bo potrafi wychwycić, zapamiętać i oddać na papierze przeróżne zasłyszane wypowiedzi, nie tyle jeśli chodzi o ich treść, co o formę. Zabawa językiem i konwencją, którą stosuje Masłowska, to doskonała rozrywka dla każdego o dużej świadomości językowej.
„Spotkała mnie dziwna taka sytuacja, jadąc samochodem z Warszawy na Tczew” – jak ktoś czuje bluesa w tym zdaniu z pierwszej strony, to niech w ciemno sięga po całość!

Język jest tutaj zdecydowanie nieliteracki, co nie od razu oznacza, że jest wulgarny. Jest to przede wszystkim zapis języka mówionego, ze wszystkimi jego niedoskonałościami składniowymi. Duże wrażenie robi to, że Masłowska też potrafi bezbłędnie scharakteryzować człowieka tylko za pomocą języka, jakim się wypowiada! Słownictwo, składnia, maniera i błędy językowe – wszystko to w różnych proporcjach daje lepszy obraz bohaterów niż wielostronicowe charakterystyki:
 „Panie Wieśku, witam, właśnie jest taka sprawa, żebym ja wykonał jeden telefon i tu panie są za, tylko mówią, żebym jeszcze dla upewnienia się zapytał pana…” (s.54)

„-Pan to kupił czy sam zrobił?
KIEROWCA: Jak: zrobił?! Jak: sam zrobił?! Z dywanu wycięłem?! Dziewczyno, to się kupuje normalnie, tu idziesz na stację i tego jest na pęczki!!!” (s. 12)

Właściwie cytatami można by sypać jak z rękawa. Można powiedzieć, że mamy tu dosłownie przerost formy nad treścią, ale w zupełnie pozytywnym znaczeniu: forma jest tu zdecydowanie najważniejsza! 

Jeśli zaś chodzi o treść, dobrze dopasowuje się do tego schematu: mamy absurd, groteskę i purnonsens. W wyniku ostrej imprezy (organizowanej pod hasłem „brud, smród i choroby”) dwoje bohaterów znajduje się gdzieś w Polsce w niezamierzonej podróży udając Rumunów mówiących po polsku.
Przy tej okazji Autorka  wytyka polskie stereotypy dotyczące Rumunii i innych krajów postkomunistycznych: w przekonaniu przeciętnego Polaka (tu w postaci Kierowcy) Rumunia to synonim strasznej biedy, brudu i fanatycznego zapatrzenia w Zachód, który przeciętny Polak w sowim przekonaniu reprezentuje: „Od moich krewnych z Rumunii, listy pisane przez nich na korze z drzew, moczem i kałem. I barwnikiem do pisanek. Mali kuzyni błagają w nich, żeby im przysłać jakiś papierek. Laszlo chce po Snickersie, a Ruchla po Marsie, a Rakocze po Twixie, zaś Cincinatti marzy o takiej tacce tekturowej po frytkach, wiesz jakiej.” (s. 18)
Na celowniku znajduje się też „warszawka” – młodzi, bogaci ludzie, którzy żyją w zupełnym oderwaniu od rzeczywistości, nie widzący nic poza czubkiem własnego nosa, dla których „brud, smród i choroby” to nie realne problemy ludzi, ale temat prywatki. Jak widać, oprócz bogatej formy, jest też wielowarstwowa treść.

Nie chcę przegadać tej recenzji, więc powtórzę tylko, że jak dla mnie – super! Ale zdaję sobie sprawę, że jednak jest to twórczość, która nie każdemu przypadnie do gustu.

A teraz szukam jakiejś promocji na „Kochanie, zabiłam nasze koty” J

Tytuł: Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku
Autor: Dorota Masłowska
Wydawnictwo: Lampa i Iskra Boża
Rok wydania: 2006
Stron: 96






1 komentarz:

  1. Nie przepadam za panią Masłowską; jestem z tych, którzy kręcą nosem :)

    OdpowiedzUsuń