sobota, 1 czerwca 2013

Niedziela, która zdarzyła się w środę

Tak się niecodziennie zdarzyło, że jednocześnie czytałam dwie książki tego samego autora. Na czytniku mam zaczęty „Gottland”, a ostatnio z biblioteki przyniosłam zbiór „Niedziela, która zdarzyła się w środę”. I w ten sposób ruszyłam z kopyta z nadrabianiem zaległości w lekturze reportaży Mariusza Szczygła.

„Niedziela, która zdarzyła się w środę” to zbiór reportaży z pierwszej połowy lat 90, które dokumentują jak Polacy odnajdywali się w nowej rzeczywistości. Niektóre reportaże (dwa) czytałam już wcześniej w antologii polskiego reportażu „20 lat wolnej Polski” zredagowanym zresztą też przez Mariusza Szczygła.

Cóż mogę powiedzieć, „Niedziela, która zdarzyła się w środę” mnie zachwyciła.  Dla mnie lata 90. to właściwie czas dzieciństwa, a więc zupełnie czysta kartka, jeśli chodzi o kwestie społeczno-obyczajowe związane z transformacją ustrojową. Na przykład owszem, pamiętam, że w niedzielę rano na Polsacie leciał blok disco polo, ale ponieważ tego nie oglądałam, nigdy nie odczuwałam tego, że disco polo to jest jakiś główny nurt słuchany przez miliony Polaków (reportaż „Usta są zawsze gorące”). Tymczasem okazuje się, że ta muzyka i jej teksty (sic!) lepiej trafiają do wielu młodych ludzi niż poeci „co o nich uczą w szkole”*. Bo w niej są takie „prawdziwe słowa (…) Słyszę i jakbym wszystkich znajomych z naszej wioski widziała.” Poza tym tak przyjemnie posłuchać w niedzielę rano takiej ładnej muzyki, która „nikogo (…) nie wku*wia”, a nie „zespołu Hey i ich pogiętej muzyki”.  Patrząc z dzisiejszej perspektywy, chyba niewiele się zmieniło (no poza tym, że Polsat chyba już nie puszcza disco polo w niedzielę rano), bo co jakiś czas w prasie pojawiają się artykuły o sile i fenomenie disco polo.

Wzruszył mnie tytułowy reportaż „Niedziela, która zdarzyła się w środę”. Państwo Maciągowie z trudem wiążący koniec z końcem postanawiają przeznaczyć odprawę pani Maciąg (zwolnioną z dużego wrocławskiego zakładu w wyniku restrukturyzacji) na cztery cele obowiązkowe (zaległy czynsz i odzież zimową), ale i na trzy cele przyjemnościowe, które obejmują trzy niedzielne wizyty m.in. w McDonaldzie i prawdziwej pizzerii. „Chodziło też o dzieci (…). Synowi trzeba czasem czymś zaimponować. Pokazać, że nie jest się ostatnim patałachem.” Zaskakujący i bardzo ludzki sposób ukazania, czym dla szeregowego pracownika były, masowe przecież wówczas, prywatyzacje i restrukturyzacje zakładów pracy.

Bardzo interesujący był „Mord polski” – reportaż opowiadający o tym, jak zmienił się sposób zabijania w wolnej Polsce i o czym to świadczy. Okazuje się, że w peerelu morderstwa były „przaśne (…). Żadnej finezji”. W III RP popełniane morderstwa są jednak nie tylko bardziej wyrafinowane, ale też bardziej okrutne.  Bardzo ciekawe spostrzeżenia.

I na koniec chciałam jeszcze wspomnieć o reportażu „Pokaż język” dokumentującym przemiany w polszczyźnie, bo jest to tekst wyjątkowy. Lubię czytać o języku i o tym, jak się zmienia, ale to chyba był pierwszy tekst, który oprócz przedstawienia zdań i utyskiwania językoznawców, zwrócił też uwagę na to, o czym te zmiany świadczą; co o nas jak ludziach mówi język, jakim się posługujemy. Wnioski ciekawe, choć raczej pesymistyczne.

Każdy reportaż jest świetny, każdy skłania do refleksji. Nie wiem, jak pan Szczygieł to robi, ale choć pisze w sposób poruszający i wzbudzający emocje, to udaje mu się zachować nienaganną bezstronność tak, że właściwie nie da się jednoznacznie stwierdzić, po czyjej stronie się opowiada. Uważam, że dla reportażysty jest to po prostu niezwykły talent.

A sama książka to doskonały podręcznik historii społecznej Polski po transformacji. Tak trafne spostrzeżenia, tak dobrani bohaterowie i tematy, tak sprawny warsztat, że czytając książkę z wielką przyjemnością, mimochodem chłoniemy wiedzę, jaka za tym idzie.

Nie tylko polecam, wręcz namawiam!

*Wszystkie cytaty z książki

Tytuł: Niedziela, która zdarzyła się w środę
Autor: Mariusz Szczygieł
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2011
Stron: 256


1 komentarz: