I czemu ja się znowu dziwię?
Sięgam po książkę uznaną za wielkie dzieło literackie, a czuję się, jakbym
odkryła Amerykę: „Wow! Ta książka jest super. Bierzcie i czytajcie!” Może to
dlatego, że arcydzieła literatury często są owiane sławą książek trudnych,
nieprzystępnych i śmiertelnie poważnych. Jednak nic bardziej mylnego! Wielka
literatura w jednakowym stopniu dostarcza rozrywki, jak i przemyśleń czy wiedzy.
Tak było z „Chłopami”, tak jest i ze Steinbeckiem. I jak zawsze w przypadku
wybitnych dzieł, trudno napisać o niej cokolwiek nowego.
Jest początek XX wieku w Ameryce.
Do doliny Salinas w Kalifornii sprowadza się bogaty farmer – Adam Trask. Adam
przez całe życie rywalizował ze swym bratem Karolem o miłość i uwagę ojca, surowego
wysoko postawionego żołnierza. Pod wpływem pięknej nieznajomej zdecydował się
opuścić ostatecznie rodzinne ranczo i poszukać szczęścia w Kalifornii. Niestety
tam go nie znajdzie. Czy jednak będzie potrafił być dla swoich synów lepszym
ojcem niż jego własny? Czy w porę zauważy, że nieświadomie podsyca rywalizację
między braćmi?
„Na wschód od Edenu” jest powieścią
symboliczną, na co wskazuje już tytuł. Biblijna opowieść o Kainie i Ablu jest
motywem przewodnim książki. Bóg – Abel – Kain; ojciec – Adam – Karol; Adam –
Aaron – Kal (aliteracja w imionach oczywiście nieprzypadkowa). Tak jak Bóg
odrzucił dar Kaina wywyższając Abla, tak i ojciec Adama i Karola nie docenił
prezentu urodzinowego od Karola, ciesząc się za to bardzo prezentem od Adama.
Za kilkanaście (kilkadziesiąt?) lat Adam odrzuca ciężko wypracowany prezent od
swego syna Kala, a wynosi na piedestał dokonania jego brata Arona. W każdym
przypadku poczucie odrzucenia i gorycz porażki przeradza się w agresję i chęć
zemsty. Ale czy rzeczywiście jesteśmy naznaczeni jakimś losem? Czy zło tkwi w
człowieku i nie ma żadnej możliwości, żeby się temu przeciwstawić? Te pytania
stawia i odpowiada na nie Steinbeck. Choć książka to właściwie saga dwóch
rodzin, jej uniwersalizm pozwala każdemu odnaleźć się w jej treści.
Ale poza tym aspektem
symbolicznym, „Na wschód od Edenu” to książka, w której kartki same się przewracają,
mimo że nie ma tam pędzącej akcji. Jest za to dużo gawędy, mnóstwo emocji,
również tych najgorszych, odrobina historii.
W przeciwieństwie do wielu innych świetnych książek, tutaj większość
bohaterów jest bardzo jednoznaczna: jak
ktoś ma być dobrą postacią, to jest dobry i trudno doszukać się w nim
poważniejszych wad; jak ktoś ma być zły, to jest taki do szpiku kości. I chyba
jedna tylko osoba miota się między tymi dwiema skrajnościami. Ale taka konstrukcja
postaci, moim zdaniem, wynika z tego, że „Na wschód od Edenu” to rodzaj
przypowieści, baśni o dobru i złu, więc musi uciekać się do symbolicznych
zachowań, nie pozostawiając wątpliwości, kto jest po której stronie barykady.
Ostatnie słowo o wydaniu: bardzo
się cieszę, że Prószyński i S-ka postanowili wznowić dzieła Steinbecka w tak
ładnej szacie graficznej. Wszystkie okładki są zbliżone charakterem i
kolorystyką – pokazują jakąś nostalgię, porzucenie, może tajemnicę. I ten cytat
na okładce (bardzo trafny): „Jest jakaś
czarna groza nad tą doliną. Jak gdyby stary duch tamtego umarłego oceanu ją
nawiedzał i mącił powietrze nieszczęściem. To jest tak ukryte jak tajona
boleść. Nie wiem, co to jest, ale widzę to i czuję, w tutejszych ludziach…”
Kto jeszcze nie czytał, niech szybko
nadrobi zaległości! POLECAM. Idealna lektura na wakacje, kiedy bez problemu
można poświęcić kilka dni na te ponad 800 stron J
Tytuł: Na wschód od Edenu (East of Eden)
Autor: John Steinbeck
Tłumacz: Bronisław Zieliński
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Stron: 848
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz