Reportaż powoli staje się moim ulubionym gatunkiem
literackim, ale jak tu go nie lubić, kiedy co rusz trafia się na same perełki.
„Bóg zapłać” to zbiór reportaży Wojciecha Tochmana, z
których większość była już wcześniej gdzieś publikowana (w zbiorach „Wściekły
pies” i „Schodów się nie pali”). Muszę powiedzieć, że to chyba najmocniejsze
reportaże, jakie czytałam. Każdy niesie w sobie tak olbrzymi ładunek emocji, że
nie da się tego tomu przeczytać za jednym podejściem. Można czytać tylko po
jednym reportażu na raz, bo każdy tekst wymaga ochłonięcia, przemyślenia,
postawienia sobie pytań. I moim zdaniem, o to właśnie chodzi w reportażu.
Książka zawiera 14 reportaży ułożonych w spójną całość.
Ujęte w tym zbiorze teksty przedstawiają ludzkie dramaty, a cechą wspólną jest
pokazanie postaw tych ludzi wobec nieszczęścia, które ich dotyka. Jedni godzą na
nie z łatwością przyjmując je jako wyraz Bożej woli, inni z rezygnacją, jeszcze
inni się buntują.
Gdybym napisała w skrócie, jakich konkretnie spraw dotykają
te reportaże, można by odnieść wrażenie, że są to typowe tematy grające na
emocjach tak chętnie wykorzystywane w tabloidach. Bo są i zaginione dzieci, i dzieci
molestowane przez księdza, i rodzice maturzystów, którzy zginęli podczas
pielgrzymki na Jasną Górę, odbieranie dzieci rodzicom, ksiądz homoseksualista,
dzieci chore, nierozumiane przez innych. Jednak myliłby się ten, kto by sądził, że są
to proste wyciskacze łez, miotające gromy na winnych i ferujące wyroki. Te reportaże
wnikają głębiej, próbują dosięgnąć prawdy (którą, jak wiadomo, każdy ma swoją)
i pokazać, że NIC, ale to absolutnie nic, nie jest czarno-białe. Na tym tle
bardzo uwypukla się drugi ważny element, wspólny dla wszystkich tekstów: brak
zrozumienia ze strony otoczenia. I chyba właśnie ten element najbardziej
uwierał mnie jako czytelnika dlatego, że pokazywał jak łatwo ludzie ferują
wyroki kierując się stereotypami, jak chętnie naciągają fakty do własnych
wyobrażeń, i jak wielką krzywdę możemy tym komuś wyrządzić.
Choć każdy tekst bardzo mnie poruszył i nad każdym musiałam
się na trochę zatrzymać i zadumać, dwa z nich wywarły na mnie ogromne wrażenie:
pierwszy z nich to reportaż „Atmosfera miłości” – jego bohaterka jest matką
samotnie wychowującą siedmioro dzieci (odeszła od męża, który ją gnębił), w dzieciństwie/młodości
była molestowana przez miejscowego proboszcza (który do tej pory urzęduje w tej
parafii) i zdecydowała się o tym powiedzieć prokuratorowi. Jednak w niewielkiej
parafii nie tak łatwo jest oskarżyć księdza proboszcza – z rozmów a parafianami
wynika zatem, że bohaterka tekstu jest puszczalską, każde dziecko ma z innym
chłopem, Boga w sercu nie ma i wymyśliła cała historię, bo jej prawosławni
obiecali sto milionów za to. Przerażająca jest zaciekłość, zawziętość i
zaślepienie, które w tym reportażu pokazał Wojciech Tochman. Moje opisy nic tu
nie dadzą, trzeba oddać głos samej książce: „O samotnej kobiecie, które zeznaje
przeciw księdzu, wolno powiedzieć wszystko. Bezkarnie, nikt jej nie obroni. W
pekaesie można powiedzieć z uśmiechem: o! jedzie do lekarza, żeby ją
wymolestował. Albo za jej dziećmi, kiedy wracają ze szkoły, można krzyczeć: idą
molestowane! ta kur*a! i tak można, tak jest w dobrym tonie.(…) można donieść
do opieki społecznej, że ktoś dał jej robotę na trzy godziny i zarobiła na
czarno piętnaście złotych. Odbiorą jej zasiłek na dzieci, niech pozna, co to
zimno i głód.” (s. 169-170)
Drugi tekst, który nie tyle porusza co (przepraszam, za
kolokwializm) po prostu miażdży, to zamykający cały tom „Wściekły pies” (ten
sam reportaż zamyka wspomnianą wcześniej antologię reportażu). Szczera spowiedź
młodego księdza rozdartego wewnętrznie („Śni mi się pies warczy, toczy pianę z
pyska” – s. 233) między cielesnością a duchowością. Takiego rozdarcia
doświadcza w jakimś stopniu każdy człowiek, ale w tym przypadku przepaść jest
chyba największa, jaka mogła by być, bo i duchowość i cielesność występują tu w
maksymalnym wymiarze: oto duchowny Kościoła katolickiego jest homoseksualistą uprawiającym
przygodny seks, w dodatku zarażonym wirusem HIV. Cokolwiek teraz sobie
pomyślicie o bohaterze tego reportażu, po prostu sięgnijcie po ten tekst, bo po
lekturze, spojrzycie na wszystko inaczej.
Podsumowując: gdybym miała komuś polecić tylko jedną książkę
z gatunku reportaż, to byłby to tom „Bóg zapłać”. A gdybym komuś, kto nigdy nie
czytał reportaży, miała polecić tylko jeden tekst, byłby to bez wątpienia „Wściekły
pies”.
Tytuł: Bóg zapłać
Autor: Wojciech Tochman
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 240
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz