Po poznańskim spotkaniu Tochman nadal
pozostaje u mnie na topie, mimo że nieraz słyszałam, że każda kolejna książka
jest jeszcze „gorsza”. I rzeczywiście „Bóg zapłać” było książką wyjątkowo
poruszającą, ale „Jakbyś kamień jadła” wstrząsa jeszcze bardziej. Z jednej
strony okropieństwem wojny w niej ukazanym, ale z drugiej strony bolesnym
uświadomieniem czytelnikowi, jak mało wie o wojnie na Bałkanach i jak niewiele
właściwie do tej pory go to obchodziło. I niewielkie pocieszenie przynosi fakt,
że w tamtych czasach chodziłam jeszcze do szkoły podstawowej, bo tak naprawdę
nie chodzi tylko o Bośnię, ale o każdą taką wojnę – dzisiaj na przykład Syrię.
„(…) [K]iedy wojna się skończyła
(…), reporterzy spakowali kamery i natychmiast pojechali na inne wojny” [s. 8],
a tymczasem Wojciech Tochman przyjechał, aby zobaczyć i pokazać, jak wygląda
życie po takiej wojnie. Reportaż powstawał w latach 2000-2002, czyli nawet 10
lat po rozpoczęciu tej wojny. Ale co to jest 10 lat dla ludzi, którzy stracili
wszystko: dom, ziemię, męża, dzieci, rodzeństwo, rodziców, ojczyznę, poczucie
bezpieczeństwa i godność? W tej książce nie ma polityki ani wielkiej historii,
może kilka razy padają takie nazwiska jak Mladić czy Karadzić. Są za to zwykli
ludzie, cywile, których wojna dotknęła w najokrutniejszy sposób. „Ludzie
ludziom zgotowali ten los” – przychodzi na myśl słynny cytat z Nałkowskiej.
„Kobiety pytają: po co była nam wojna? po co ginęli nasi synowie? I
odpowiadają: po nic, po strach, tułaczkę i krew, po życie w barakach. A przed wojną
był dom; w każdym domu – pełna zamrażarka. Teraz puste garnki. Za puste garnki
ginęli.” (s. 46)
To nie jedyny absurd wojny: Serbowie, którzy walczyli o to, żeby
Srebrenica była serbska, teraz nie chcą tam mieszkać (niektórym wydaje się, że
słyszą nawoływanie muezinów z dawno zburzonych meczetów).
Osobną, cichą bohaterką tego
reportażu jest doktor Ewa Klonowski – antropolog polskiego pochodzenia, która
poświęciła się pracy przy ekshumacjach i identyfikacjach ofiar tej wojny. Jej
dbałość o każdy szczegół, o każdą kosteczkę niejednej rodzinie pozwala poznać
los ich bliskich. Swoją drogą, jakie to niewyobrażalnie straszne, że istnieją
sytuacje, kiedy pogrzeb własnego dziecka przynosi ulgę…
Pozornie bezstronna reporterska
relacja, maluje tak żywe obrazy i budzi tak silne emocje, jakich jeszcze chyba
nie doświadczyłam przy lekturze książki. Czasem byłam na skraju łez, czasem
musiałam przerwać, żeby ochłonąć, czasem czytałam ślizgając się po tekście i
nie angażując swoich emocji, bo wiedziałam, że tego fragmentu nie dam rady „przerobić”
w głowie. A mimo to czytałam dalej i nie mogłam się od tej książki oderwać.
Zagarnęła całe moje myśli i całą uwagę. Wydaje mi się, że wyjątkowość stylu
Tochmana polega na umiejętności przedstawiania tak dramatycznych tematów i poruszania
czytelnika bez zbędnego grania na emocjach, melodramatu i wyciskania łez.
Takie książki są potrzebne, żeby
uzmysłowić każdemu z nas, że wojna, to nie tylko doniesienia prasowe, rezolucje
ONZ i konferencje polityczne, ale przede wszystkim tragiczny los poszczególnych
osób. Dopiero kiedy dana wojna będzie miała dla nas konkretną twarz konkretnej
osoby, naprawdę pojmiemy bezsens i tragizm całej sytuacji. Po tej lekturze
wojna w Bośni i Hercegowinie będzie dla mnie miała twarz Jasny: kobiety, która
straciła męża i dwoje malutkich dzieci. Jej historia i zdjęcie, na którym
przygląda się ekshumowanym kościom w nadziei znalezienia tych, które należały
do jej dzieci (aby móc je pochować), chyba na zawsze we mnie pozostaną.
Uważam, że ta książka – pomimo
swego ciężaru – powinna być lekturą obowiązkową, choć zdecydowanie nie polecam
czytać jej do poduszki…
Tytuł: Jakbyś kamień jadła
Autor: Wojciech Tochman
Wydawnictwo: Na pograniczu
Rok wydania: 2002
Liczba stron: 107
PS. Do tego wydania jest dołączona płyta ze zdjęciami Jerzego Gumowskiego ilustrującymi miejsca i postaci z reportażu.
Lubię takie książki. Po przeczytaniu tytułu nie mam pojęcia o co będzie chodziło i właśnie to jest fajne.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja naprawdę mnie zachęciła :)
Przy okazji zapraszam do wzięcia udziału w moim wyzwaniu - informacje u mnie na blogu :)
Niestety nie znalazłam na blogu adresu e-mail.
OdpowiedzUsuńChciałabym przekazać informacje na temat możliwości współpracy
Uprzejmie prosze o kontakt na kontakt@blog-media.pl adresem bloga w treśći wiadomości.
pozdrawiam serdecznie
Magdalena