piątek, 20 grudnia 2013

Iksowie

Wyobraźcie sobie dwie książki. Jedna opowiada o wielkim polskim aktorze, ojcu polskiego teatru, a także o roli samego teatru, czy szerzej – sztuki – w Polsce czasów zaborów. Druga choć liczy 700 stron jest napisana pięknym, barwnym językiem, z ikrą i humorem, nie daje się odłożyć. A teraz wyobraźcie sobie, że te dwie książki to jedno. Napisałam to z  premedytacją, ponieważ jak dla mnie sam zarys fabuły nie wydaje się na tyle ciekawy, by poświęcić czas na tak opasłą książkę. Tymczasem to naprawdę wielka literatura, fantastyczna rozrywka, a przy tym bardzo bogaty wgląd w życie społeczno-polityczne Warszawy z początku XIX wieku. Smaczku lekturze dodaje fakt, że książka ta była zakazane przez władze PRL, a jej autor nazywany był „polakożercą”! Jak można się domyślić, analogie między Polską komunistyczną,  a Polską pod rosyjskim zaborem były zbyt wyraźne. Poza tym bohaterom książki, wśród których oprócz Wojciecha Bogusławskiego znajdziemy takie postaci historyczne jak Julian Ursyn Niemcewicz, Tadeusz Mostowski, książę Adam Czartoryski, daleko od pomnikowości, co u nas niestety bywa przyjmowane niechętnie.

Akcja książki zaczyna się w 1815 roku. Do Warszawy po półrocznym pobycie we Lwowie wraca Wojciech Bogusławski: aktorreżyserpisarz,  tłumacz, dawny dyrektor Teatru Narodowego. Ma 58 lat, wraca zadłużony, właściwie przegrany, ale pełen werwy i nadziei na lepsze jutro. Chce grać, chce kierować teatrem i nic nie jest w stanie go powstrzymać przed realizacją tych planów, choć aktualnym dyrektorem teatru pozostaje jego zięć, któremu w dodatku Bogusławski winien jest olbrzymi dług. Mistrz jest jednak osobą zdeterminowaną, a przede wszystkim wybitnie egocentryczną. Kiedy wreszcie udaje mu się wrócić na scenę, w prasie zaczynają pojawiać się niepochlebne recenzje podpisane tylko literą „X”. Jak się okazuje Towarzystwo Iksów rzeczywiście w historii istniało i skupiało krytyków teatralnych, którzy publikowali recenzje pod tym samym pseudonimem „X”. Przy czym ci krytycy składali się z elity społeczno-politycznej, co w kontekście książki nie pozostaje bez znaczenia. Okazuje się bowiem, że im większa kontrola i im ściślejsza cenzura, tym łatwiej dopatrzeć się drugiego dna w sztuce. Nawet błaha sztuka o zalotach starego arystokraty była odczytywana w kontekście aktualnych wydarzeń politycznych.

Podczas lektury trzy rzeczy wywarły na mnie największe wrażenie. Pierwsza ta ogromna rzetelność, z jaką autor podszedł do tej powieści. Tło społeczno-polityczne, wewnętrzne życie teatru, dyskusje o sztuce, dziewiętnastowieczna Warszawa – wszystko to jest odmalowane bardzo szczegółowo, dzięki czemu czytelnik bez reszty zanurza się w przedstawiony świat. Podobno praca nad opracowaniem materiału do książki zajęła autorowi 5 lat!

Drugą rzeczą, która zrobiła na mnie wrażenie jest sama postać Bogusławskiego i sposób jej przedstawienia. Jak wspomniałam wyżej, daleko mu do szacownego nestora. Jest cholerykiem, intrygantem, lizusem i egocentrykiem. Dla kariery i teatru jest w stanie poświęcić wszystko. Nie liczy się z niczym ani z nikim. Szczególnie widać to na przykładzie Marianny – dawnej kochanki Bogusławskiego, matki jego dzieci, która zdecydowała zostać przy nim jak żona. Ta nigdy nie doceniana, grubiańsko traktowana kobieta jest dokładnym odzwierciedleniem znanej maksymy, że za każdym wielkim człowiekiem stoi mądra kobieta.

And last but not least, język. Z pewnością sam Spiro pisze świetnym, żywym i pełnym wigoru językiem, ale miał też ogromne szczęście, bo w Polsce trafił na tłumacza, który doskonale oddał jego styl i dokonał świetnego przekładu. Książkę czyta się po prostu bosko. Wplecione staropolskie wyrażenia i nienachalny humor to tylko niektóre zalety. („– Mam nadzieję, że nie zrobili panu krzywdy, mój królu. – Nie, jednakowoż spotkały mnie pewne afronty.” s. 204).

Podsumowując, książka choć gruba jest bardzo przyjemną i właściwie lekką lekturą. Przy tym jest książką historyczną rzetelnie opartą na źródłach, co przynosi dodatkowe bonusy w postaci wiedzy o tamtych czasach (ale też o samym teatrze i życiu teatru „od kuchni”). Jak dla mnie wielka uczta! Naprawdę gorąco polecam!

PS. I na koniec uwaga dla wszystkich, których wieczorne motto brzmi: jeszcze tylko dokończę rozdział i idę spać. Ten 700-stronicowy tom nie jest podzielony na żadne rozdziały!

Tytuł: Iksowie
Autor: György Spiró
Tłumacz: Mieczysław Dobrowolny
Wydawnictwo: WAB
Rok wydania: 2013

Liczba stron: 704

1 komentarz:

  1. Ja już dawno przestałam mówić "Jeszcze tylko dokończę rozdział". Oczy same mi się zamykają, choćbym nie wiem jak ze sobą walczyła ;)

    OdpowiedzUsuń