Trzy miesiące od dnia premiery i
zakupu. Blisko dwa tysiące stron. Trochę to trwało, ale z tą książką nie warto
się spieszyć.
Jeśli ktoś jeszcze jakimś cudem
nie słyszał, albo nie zainteresował się „Antologią 100/XX”, pokrótce przypomnę,
że jest to subiektywny wybór najciekawszych polskich reportaży XX wieku
dokonany przez Mariusza Szczygła w porozumieniu z szacowną Radą Programową, w
skład której wchodzili Hanna Krall, Małgorzata Szejnert, Kazimierz
Wolny-Zmorzyńsk i Elżbieta Sawicka. Jak wielokrotnie wspominał sam autor
zbioru, w tej antologii znajdują się reportaże nieoczywiste; to znaczy na
przykład mało znane teksty bardzo znanych reporterów (np. Ryszarda
Kapuścińskiego), reporterskie perełki osób z reportażem w ogóle nie kojarzonych
(Maria Rodziewiczówna, Maria Konopnicka).
Nie chciałabym popaść w banał,
ale nie mogę inaczej napisać: to jest pozycja niezwykła. Jej niezwykłość
przejawia się najwidoczniej w fakcie, że przez trzy miesiące byłam wierna jej
jedynej, omijałam dość szerokim łukiem księgarnie i biblioteki, każdą pokusę
zgniatając w zarodku myślą „przecież jeszcze mam tyle Antologii przed sobą…”.
Rzadko mi się zdarza bez skoków w bok czytać tak opasłe tomy przez tak długi
czas.
Przy całym moim zachwycie,
skłamałabym jednak pisząc, że wszystkie reportaże były zachwycające i wszystkie
mi się podobały. Ba! Szczerze mówiąc, nawet nie wszystkie przeczytałam (ściśle
mówiąc, ze względu na temat, nie przeczytałam tekstu „Człowiek płonie” J.
Lovella). Niektóre mnie nie porwały (np. „Rewolucja dzieciaków” J. Szczepański),
ale te były w zdecydowanej mniejszości. Najczęściej jednak lekturze towarzyszył
jeśli nie zachwyt, to zdziwienie, zaciekawienie albo nawet wzruszenie. Po
niektórych tekstach musiałam robić sobie chwilę przerwy (np. po „Ponary-Baza”
J. Mackiewicza). Czasami z kolei byłam zaskoczona, że temat, który wydawał mi
się dość nudny (wszelkie sprawy wojskowe) może zostać opisany tak, że nie
sposób się oderwać („Dzień rekruta” Z. Uniłowskiego, „Historia jednego lotu” W.
Leny-Kisielewskiego i kilka innych). Bardzo często byłam też zaskoczona
trafnością spostrzeżeń, które można odnieść do wielu dzisiejszych sytuacji – na
przykład czytając reportaż „Warszawa w ogniu” Strumpha-Wojtkiewicza (a było to
jeszcze w marcu) nie mogłam oprzeć się wrażeniu podobieństwa sytuacji przewrotu
majowego z 1926 roku z tegoroczną marcową sytuacją w Kijowie. Wyjątkowo zapadł
mi w pamięć tekst Tadeusza Dębickiego „Moienzi Nzadi, u wrót Konga” o stosunku
białych kolonizatorów i zdobywców wobec rdzennej ludności afrykańskiej,
traktowanej raczej jak zwierzęta niż jak ludzie („Oswobodziciele, którzy
oswobodzili ich chyba tylko… z wolności” s. 277).
Z całego zbioru wynotowałam sobie
kilka takich celnych spostrzeżeń, które jak nic pasują do wielu dzisiejszych
problemów:
„Dzisiaj jednak ludzkość zbyt
jest już popsuta rozwojem techniki, tak że coraz trudniej jest doprawdy
zaimponować czymkolwiek prostym nawet zupełnie ludziom, żyjącym z dala od
kultury” Józef Moszyński, rok 1926 (!), s. 221
„Za drogo nas kosztuje produkcja
poszczególnego inżyniera, byśmy sobie pozwalali na tłumy niedojdów po
politechnikach. Lepiej z nich zrobić za tańsze pieniądze dobrych techników (…)”
M. Wańkowicz, rok 1938 (!), s. 404
„Środki masowego przekazu na
początku każdej zimy, i tej łagodnej, i tej ciężkiej używają obrażającego
wszystkich zwrotu: ”zima nas zaskoczyła”. Może ktoś czuje się zaskoczony, że
między grudniem a marcem padają śniegi, temperatury spadają poniżej zera (…).
Większość narodu nie jest zaskoczona, czego dowodem jest to, że kupujemy
maluchom sanki i łyżwy, otrzepujemy z naftaliny zimowe odzienie (…)” J.
Kuśmierek, rok 1981, s. 399 t.II
Prawda, że celne?
Patrząc na antologię całościowo,
dla mnie okazała się to wspaniała książka o historii. To jest tak, że mamy
jakąś ogólną wiedzę historyczną, ale każdy taki reportaż to jakby wielki zoom,
przybliżający nam jakiś malutki wycinek historycznej rzeczywistości, tak że widzimy
go jak przez szkło powiększające. Pod tym względem najbardziej podobały mi się
reportaże z czasów PRL-u, który znam bardzo fragmentarycznie (bo w szkołach
historia właściwie kończy się na IIWŚ).
Zdaję sobie sprawę, że jeśli ktoś
nie lubi reportażu, to żadne zachwyty nie skłonią go do sięgnięcia po taką
pozycję. Ale jeśli choć trochę podobają wam się teksty reporterskie, które
czytujecie w gazetach (może nawet nie wiedząc, że to jest właśnie reportaż),
gorąco namawiam do sięgnięcia po „Antologię”.
Właściwie taka „Antologia”
mogłaby wystarczyć za listę lektur w liceum – tyle by można o niej dyskutować,
tyle ciekawych zjawisk, faktów porusza. Na pewno warto ją mieć na półce i do
niej często zaglądać.
Tytuł: 100/XX Antologia polskiego reportażu XX wieku (2 tomy)
Autor/redaktor: Mariusz Szczygieł
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 1832
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz