czwartek, 5 czerwca 2014

Antologia 100/XX

Trzy miesiące od dnia premiery i zakupu. Blisko dwa tysiące stron. Trochę to trwało, ale z tą książką nie warto się spieszyć.

Jeśli ktoś jeszcze jakimś cudem nie słyszał, albo nie zainteresował się „Antologią 100/XX”, pokrótce przypomnę, że jest to subiektywny wybór najciekawszych polskich reportaży XX wieku dokonany przez Mariusza Szczygła w porozumieniu z szacowną Radą Programową, w skład której wchodzili Hanna Krall, Małgorzata Szejnert, Kazimierz Wolny-Zmorzyńsk i Elżbieta Sawicka. Jak wielokrotnie wspominał sam autor zbioru, w tej antologii znajdują się reportaże nieoczywiste; to znaczy na przykład mało znane teksty bardzo znanych reporterów (np. Ryszarda Kapuścińskiego), reporterskie perełki osób z reportażem w ogóle nie kojarzonych (Maria Rodziewiczówna, Maria Konopnicka).

Nie chciałabym popaść w banał, ale nie mogę inaczej napisać: to jest pozycja niezwykła. Jej niezwykłość przejawia się najwidoczniej w fakcie, że przez trzy miesiące byłam wierna jej jedynej, omijałam dość szerokim łukiem księgarnie i biblioteki, każdą pokusę zgniatając w zarodku myślą „przecież jeszcze mam tyle Antologii przed sobą…”. Rzadko mi się zdarza bez skoków w bok czytać tak opasłe tomy przez tak długi czas.

Przy całym moim zachwycie, skłamałabym jednak pisząc, że wszystkie reportaże były zachwycające i wszystkie mi się podobały. Ba! Szczerze mówiąc, nawet nie wszystkie przeczytałam (ściśle mówiąc, ze względu na temat, nie przeczytałam tekstu „Człowiek płonie” J. Lovella). Niektóre mnie nie porwały (np. „Rewolucja dzieciaków” J. Szczepański), ale te były w zdecydowanej mniejszości. Najczęściej jednak lekturze towarzyszył jeśli nie zachwyt, to zdziwienie, zaciekawienie albo nawet wzruszenie. Po niektórych tekstach musiałam robić sobie chwilę przerwy (np. po „Ponary-Baza” J. Mackiewicza). Czasami z kolei byłam zaskoczona, że temat, który wydawał mi się dość nudny (wszelkie sprawy wojskowe) może zostać opisany tak, że nie sposób się oderwać („Dzień rekruta” Z. Uniłowskiego, „Historia jednego lotu” W. Leny-Kisielewskiego i kilka innych). Bardzo często byłam też zaskoczona trafnością spostrzeżeń, które można odnieść do wielu dzisiejszych sytuacji – na przykład czytając reportaż „Warszawa w ogniu” Strumpha-Wojtkiewicza (a było to jeszcze w marcu) nie mogłam oprzeć się wrażeniu podobieństwa sytuacji przewrotu majowego z 1926 roku z tegoroczną marcową sytuacją w Kijowie. Wyjątkowo zapadł mi w pamięć tekst Tadeusza Dębickiego „Moienzi Nzadi, u wrót Konga” o stosunku białych kolonizatorów i zdobywców wobec rdzennej ludności afrykańskiej, traktowanej raczej jak zwierzęta niż jak ludzie („Oswobodziciele, którzy oswobodzili ich chyba tylko… z wolności” s. 277).

Z całego zbioru wynotowałam sobie kilka takich celnych spostrzeżeń, które jak nic pasują do wielu dzisiejszych problemów:

„Dzisiaj jednak ludzkość zbyt jest już popsuta rozwojem techniki, tak że coraz trudniej jest doprawdy zaimponować czymkolwiek prostym nawet zupełnie ludziom, żyjącym z dala od kultury” Józef Moszyński, rok 1926 (!), s. 221
„Za drogo nas kosztuje produkcja poszczególnego inżyniera, byśmy sobie pozwalali na tłumy niedojdów po politechnikach. Lepiej z nich zrobić za tańsze pieniądze dobrych techników (…)” M. Wańkowicz, rok 1938 (!), s. 404
„Środki masowego przekazu na początku każdej zimy, i tej łagodnej, i tej ciężkiej używają obrażającego wszystkich zwrotu: ”zima nas zaskoczyła”. Może ktoś czuje się zaskoczony, że między grudniem a marcem padają śniegi, temperatury spadają poniżej zera (…). Większość narodu nie jest zaskoczona, czego dowodem jest to, że kupujemy maluchom sanki i łyżwy, otrzepujemy z naftaliny zimowe odzienie (…)” J. Kuśmierek, rok 1981, s. 399 t.II
Prawda, że celne?

Patrząc na antologię całościowo, dla mnie okazała się to wspaniała książka o historii. To jest tak, że mamy jakąś ogólną wiedzę historyczną, ale każdy taki reportaż to jakby wielki zoom, przybliżający nam jakiś malutki wycinek historycznej rzeczywistości, tak że widzimy go jak przez szkło powiększające. Pod tym względem najbardziej podobały mi się reportaże z czasów PRL-u, który znam bardzo fragmentarycznie (bo w szkołach historia właściwie kończy się na IIWŚ).

Zdaję sobie sprawę, że jeśli ktoś nie lubi reportażu, to żadne zachwyty nie skłonią go do sięgnięcia po taką pozycję. Ale jeśli choć trochę podobają wam się teksty reporterskie, które czytujecie w gazetach (może nawet nie wiedząc, że to jest właśnie reportaż), gorąco namawiam do sięgnięcia po „Antologię”.
Właściwie taka „Antologia” mogłaby wystarczyć za listę lektur w liceum – tyle by można o niej dyskutować, tyle ciekawych zjawisk, faktów porusza. Na pewno warto ją mieć na półce i do niej często zaglądać.

Tytuł: 100/XX Antologia polskiego reportażu XX wieku (2 tomy)
Autor/redaktor: Mariusz Szczygieł
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 1832



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz