Są takie książki, które nie dają
się odłożyć. Są takie książki, które zostają w głowie i w sercu jeszcze długo
po lekturze. Są też takie książki, które otwierają oczy. „Król kier na wylocie”
Hanny Krall był dla mnie taką właśnie książką.
Ten przepiękny reportaż (Jest
taki gatunek jak reportaż poetycki? Bo jeśli nie, to powinien powstać) jest
historią wojennych (i powojennych) losów polskiej Żydówki Izoldy Regensberg.
Izolda ucieka z warszawskiego getta, przyjmuje polską tożsamość jako Maria Pawlicka,
ucieka od żydowskości, szmugluje tytoń do Wiednia, trafia na roboty przymusowe,
na przesłuchania w gestapo i do
Oświęcimia. Po wonie słuchając historii innych, sama zauważa, że jej przeżycia były mimo wszystko wyjątkowe: „Straszne rzeczy ci ludzie przeżyli, ale mało urozmaicone. Nie to, co ona” (s.
143) Każda z tych sytuacji niosła za sobą śmiertelne zagrożenie i ryzyko. Z
każdej Izolda wyszła cało (nie licząc kilku zębów wybitych przez gestapo). Może
dlatego, że miała naprawdę dobry powód, by przeżyć. „Cały świat mógł zginąć,
byleby on żył” (s. 140). Izolda ocala swe życie dążąc do ocalenia swojego męża –
najpierw z getta, potem z obozu w Austrii. Jest gotowa na wszystko, a przy tym
niezwykle pragmatyczna. To, co trzeba zrobić, trzeba zrobić. Nie zajmują jej
rozważania o okrucieństwie, krzywdzie, polityce, niesprawiedliwości. Jedyne,
nad czym się nieraz zastanawia, to zagadkowy splot wydarzeń w życiu. „Gdyby
absurdalnie ubrana nie kręciła się po ulicy, nie wzięto by jej za prostytutkę.
Gdyby nie policjantka, nie poszłaby na Mariańską do dozorcy Mateusza. Gdyby nie
odwiedziła Mateusza (…), nie wiedziałaby, że był listonosz. Że zostawił list.
Że mąż (…) podaje nowe adres: Mauthausen, blok AKZ.” (s. 71)
O Zagładzie powstało już tyle
książek i filmów, że czasami można odnieść wrażenie, że Holocaust to po prostu
taki amalgamat, pomnik, któremu owszem należy się cześć i pamięć, ale który nie
budzi już indywidualnych emocji. I dopiero los pojedynczego człowieka wpleciony
w Historię uzmysławia, że ten pomnik składa się z milionów ludzkich tragedii i
cierpień. Dawno nie czytałam książki o II wojnie, więc może dlatego „Król kier”
uderzył we mnie tak mocno.
Siła tej książki tkwi nie tylko w
jej treści, ale w dużej mierze również w formie. To malutka książeczka (ledwie
ponad 150 stron), podzielona na niedługie (od pół strony do dwóch) fragmenty o
znamiennych tytułach. Każdy to jakaś jedna scena wyjęta z pamięci. Ja nie wiem,
jak Hanna Krall to robi, ale potrafi odparować wszystkie nieważne albo nic nie
wnoszące sprawy i zostawić samą esencję najlepszej jakości, która nie jest
suchym zbiorem faktów i wspomnień, lecz nasycona emocjami i życiem.
Po prostu świetna.
Tytuł: Król kier znów na wylocie
Autor: Hanna Krall
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2006
Liczba stron: 160
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz