czwartek, 28 sierpnia 2014

Tajemnica szkoły dla panien

Ta książka wpadła mi w oko już w styczniowych zapowiedziach na rok 2014. Choć za kryminałem nie przepadam, to uwiodła mnie cudowna retro okładka. Poza tym od czasów „Małej księżniczki” F.H. Burnett mam słabość do książek, których akcja toczy się na pensji dla panienek. Jednak okazuje się, że pozory mylą…

Książka zaczyna się od tajemniczego samobójstwa jednej z uczennic szkoły dla panienek w wielkopolskich Mańkowicach. Szkoła cieszy się bardzo dobrą reputacją, więc takie wydarzenie stanowi prawdziwe trzęsienie ziemi dla całych Mańkowic. Śledztwo prowadzi podkomisarz Hieronim Ratajczak, który choć do tej pory zajmował się głównie tropieniem złodziei cukru z lokalnej wytwórni, nie sprawia wrażenia, jakby była to dla niego sprawa życia. A przecież mogłaby być, bo od tylu lat czeka na upragniony awans. Drugą osobą, którą szczególnie interesuje odkrycie prawdy jest Łucja Kalinowska – nauczycielka, która czuje się trochę odpowiedzialna za śmierć uczennicy. Zanim jednak „śledczy” i sami mieszkańcy zdążą zebrać myśli, w miasteczku dochodzi do brutalnego zabójstwa. Ofiarą znowu jest młoda kobieta. Powoli okazuje się, że wątki dochodzenia prowadzą między innymi do najważniejszych osób w Mańkowicach.

Miałam z tą książką pewien problem, bo cały czas czekałam aż akcja przeniesie się do samej szkoły, między dziewczęta, ich tajemnice i intrygi. A tak się nie stało. Tytuł (jak zresztą i okładka) okazał się zwodniczy, co było dla mnie sporym rozczarowaniem. Książka może też okazać się rozczarowaniem dla miłośników suspensu i dobrego kryminału, bo jak na moje niewprawne oko, wątek kryminalny nie jest tu najmocniejszy. Owszem, zbrodnie są, ale  jakoś na drugim planie. Na pierwszym za to świetnie odmalowane jest społeczno-obyczajowe życie w małej miejscowości na terenie po zaborze niemieckim. Pojawiają się wątki polityczne, niezbyt przyjazne stosunki pomiędzy mieszkańcami z terenów różnych zaborów, teraz przecież zjednoczonych II Rzeczpospolitą. Oprócz tego drobnomieszczańskość i zakłamanie, wyraźny podział na lepszych i gorszych mieszkańców Mańkowic. Wychodzi na to, że wyraźne tło naprawdę mocna strona książki. Do słabych stron zaliczyłabym niestety również samych bohaterów. Naprawdę nikt nie zapadł mi szczególnie w pamięć, nikt nie wzbudził głębszych emocji (może poza nic nie wnoszącym do samej akcji wątkiem Jadwigi – siostry Łucji Kalinowskiej). Wszyscy wydawali mi się bezbarwni i w gruncie rzeczy podobni do siebie. I naprawdę nie rozumiem, czemu (oprócz ewentualnie ubarwienia postaci detektywa) miało służyć wprowadzenie tych landrynek od Fuchsa?

Może gdyby nie odmienne oczekiwania, mój odbiór byłby lepszy. A tak? Jest tyle innych książek, na które warto poświęcić czas. Nawet wśród kryminałów ;)

Tytuł: Tajemnica szkoły dla panien
Autor: Joanna Szwechłowicz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 344


1 komentarz:

  1. Bo to zapewne kolejna powieść wypuszczona na fali popularności retro kryminałów - nie stworzona z serca, a jako produkt, który przede wszystkim ma przynieść zysk. Wiadomo, każdy pisarz chce zarobić, ale jeśli z tego powodu dostajemy przeciętną powieść, to trzeba takie zabiegi ganić ;)

    OdpowiedzUsuń