Wszystkie książki o doświadczeniu
macierzyństwa są literaturą bardzo szczególną, bo dotykającą intymnej sfery
kobiety i jej indywidualnego doświadczenia. Zazwyczaj książki takie są uznawane
za kontrowersyjne, bo to, czego doświadcza jedna matka, może być zupełnie różne
od tego, co odczuwa inna. Do tego dochodzi jeszcze wciąż dobrze trzymający się
mit matki Polki, dla której dziecko i dbanie o rodzinę są sensem istnienia. Na szczęście jak grzyby po deszczu pojawiają
się książki, które może nie tyle obalają stereotypy, co dają ujście innym
doświadczeniom i emocjom. Wystarczy wspomnieć „Macierzyństwo non-fiction”Joanny Woźniczko-Czeczott.
W ten sam nurt wpisuje się
kanadyjska pisarka Rachel Cusk ze swoją książką „Praca na całe życie. O
początkach macierzyństwa”. Jest to książka przede wszystkim bardzo szczera i
osobista. Właściwie bolesna nawet. Mamy więc kobietę, która staje się matką. Wróć.
Mamy kobietę, która rodzi dziecko, ale nie wie jeszcze, czy umie stać się
matką. I co to właściwie miałoby znaczyć i nieść za sobą. Pierwsze miesiące tej
nowej sytuacji to dla niej trudne i mozolne przecieranie szlaku, docieranie się
nie tylko z córeczką, ale i z nową sobą. Przyznam, że patrząc na temat
osobiście, nie odnajduję się w tej książce. Choć daleka jestem od promowania
lukrowanego obrazu macierzyństwa, jakoś szczęśliwie udało mi się w nowej roli
szybko znaleźć siebie i satysfakcję. Tu natomiast swoją historię opowiada
kobieta, która z przyjęciem tej nowej roli miała pewien kłopot. Może nie czuła
się dojrzała do macierzyństwa? Może wcale nie planowała tego dziecka? A może to ja po prostu nigdy nie zastanawiałam
się szczególnie nad swoimi rolami w życiu ani nad kwestią własnej wolności?
Myślę, że i tak warto polecić tę książkę każdej „początkującej matce”. Bo choć
ja osobiście miałam inne doświadczenie, znam parę osób, którym może byłoby
trochę łatwiej po przeczytaniu tej książki.
Pozostając w tym samym temacie
wspomnę o jeszcze jednej książce – „Matka feministka” Agnieszki Graff. O ile
jednak dotychczas czytane przeze mnie książki skupiały się na samym
doświadczeniu bycia matką (obie wspomniane wyżej i jeszcze „Czarne mleko” ElifSafak), o tyle Agnieszka Graff skupia się na doświadczaniu roli matki w
społeczeństwie. Skupia się na tym, że w polskim społeczeństwie (rozumianym łącznie
z polityką) kobieta-matka ma właściwie tylko dwa możliwe miejsca do wyboru:
albo miejsce po stronie feministek, czyli szybki powrót do pracy z oddaniem
dziecka do żłobka i godzenie wszystkiego z pełnym profesjonalizmu uśmiechem jak
jakaś supermenka (taka jak na okładce), albo bardziej konserwatywne oddanie się całkowicie rodzinie z
porzuceniem kariery zawodowej. Układ ten funkcjonuje i wydaje się, że nikt nie
widzi w tym problemu. Nikt poza samymi matkami. Bo może jednak dałoby się
wzorem niektórych innych państwa wprowadzić rozwiązania umożliwiające rodzinom
(nie matkom) sprawniejsze godzenie wszystkich ról, większe uczestnictwo ojców w
wychowywaniu dzieci, lepszą i bardziej elastyczną opiekę instytucjonalną? Może
i by się dało, ale nikt nie ma w tym interesu. O tym, że tak jest, dlaczego tak
jest, i jak to można zmienić (czy w ogóle można) pisze właśnie Agnieszka Graff.
A w bonusie kilka celnych felietonów, które Agnieszka Graff publikowała przez
pewien czas w czasopiśmie „Dziecko”.
Polecam obie (a nawet „obie
cztery”) książki, zwłaszcza do lektury przy piaskownicy . J
Tytuł: Praca na całe życie. O początkach macierzyństwa.
Autorka: Rachel Cusk
Tłumaczyła: Agnieszka Pokojska
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 216
Tytuł: Matka feministka
Autorka: Agnieszka Graff
Wydawnictwo: Wydawnictwo Krytyki Politycznej
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 256
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz