piątek, 8 sierpnia 2014

Niewidzialna korona


 Pophistoria, czyli historia podana w sposób przystępny i atrakcyjny dla każdego laika to specjalność Elżbiety Cherezińskiej. Z każdą kolejną książką dowodzi tego jeszcze bardziej. Po „Koronie śniegu i krwi” byłam pewna, że to jej najlepsza książka. Ale potem pojawiła się silna konkurencja w postaci „Legionu” z jego filmową wręcz akcją osadzoną w czasach II wojny światowej. Teraz jednak moje czytelnicze serce jest znów przy Piastach za sprawą porywającej „Niewidzialnej korony”.

Autorka podejmuje wątek tam, gdzie kończy się „Korona śniegu i krwi”, czyli po zamordowaniu króla Przemysła. Ledwo odrodzone  i od razu „osierocone” Królestwo Polskie znów staje się łakomym kąskiem zarówno dla sąsiadów (margrabiów brandenburskich z demoniczną Mechtyldą Askańską na czele i czeskich Przemyślidów z lubieżnym i okrutnym Wacławem II), jak i dla książąt dzielnicowych. Panowie Starszej Polski wraz z arcybiskupem Świnką – choć po trudnych dyskusjach i niejednogłośnie - na tron przywołują księcia kujawskiego Władysława (Łokietka). Niestety wobec braku poparcia najmożniejszych rodów, a także z powodu własnej impulsywności  Władysław ponosi klęskę za klęską, doprowadzając siebie do opuszczenia kraju, a królestwo do oddania się w lenno Przemyślidom. Nie brzmi zbyt ciekawie? Bo właśnie w tym tkwi siła książki, że nie jest ona podręcznikiem historii, ale barwną opowieścią zaludnioną ekspresyjnymi bohaterami, których kochamy kochać i nienawidzić. Do tej pierwszej grupy na pewno zalicza się królewna Rikissa – śliczna, odważna, sprawiedliwa i pełna wielkiej mądrości życiowej (chyba w genach ją dostała, bo trochę za mała na własne doświadczenie) – i jej dwoje obrońców: odważny Michał Zaremba i uczuciowa Kalina. Ulubieniec z poprzedniej części, Jakub Świnka, jako arcybiskup znacznie spoważniał, ale ma godne następczynie w postaci wrocławskich klarysek. Zakon ten nazywany „zakonem dla księżniczek” gromadzi w swoich murach dziewczęta i kobiety z możnych rodów, którym nie udało się odpowiednio wyjść za mąż. A ponieważ wszystkie są ze sobą jakoś skoligacone, zakon kipi od plotek i ploteczek: od polityki po tajemnice alkowy. Do bohaterów budzących powszechną antypatię czytelników, oprócz wspomnianej Mechtyldy i Wacława, można dodać chciwego i rozpustnego biskupa krakowskiego Jana Muskatę albo okrutniejszego jeszcze od Mechtyldy margrabię brandenburskiego Waldemara. Te wyraziste postaci rozmawiają ze sobą językiem bardzo współczesnym (jak na mój gust, chwilami zbyt współczesnym), dzięki czemu dialogi są wartkie i dowcipne.   

Gdyby ktoś chciał się czepiać, to może powiedzieć, że bohaterzy zbyt czarno-biali, że język zbyt współczesny, że sytuacje czasem przerysowane, że fakty naciągnięte. To wszystko prawda, ale gdy się czyta, to w ogóle się nie zwraca na to uwagi, bo ta książka porywa jak mało która.

I cokolwiek by nie mówić, należy autorce oddać to, że potrafi przybliżyć Polakom naszą własną historię. Dzięki świetnym pisarkom (Mantell, Gregory) i świetnym serialom („Dynastia Tudorów”) dobrze poznaliśmy bohaterów historii Anglii. Ze szkoły pamiętamy jeszcze Dumasa i Hugo, a dzięki nim kawałek historii Francji. A Polska? No dobrze, zawsze mieliśmy Sienkiewicza, ale to trochę mało, w dodatku już zbyt mocno przesiąknięte indoktrynacją szkolną. A teraz pojawia się Elżbieta Cherezińska ze swą niezwykłą umiejętnością nadawania życia pomnikom i suchym faktom.

Naprawdę bez względu na to, czy lubiliście w szkole historię, czy był to dla was najbardziej znienawidzony przedmiot, dajcie szansę tej książce! Nie zawiedziecie się!

PS. Choć „Niewidzialna korona” stanowi kontynuację „Korony śniegu i krwi” można bez obaw czytać jako odrębną powieść, bo w tekście pojawia się wiele wyjaśnień dotyczących wydarzeń z pierwszej książki. Ale… skoro można mieć dwa razy dłuższą przyjemność z lektury świetnych książek, to czemu z niej rezygnować?

Tytuł: Niewidzialna korona
Autor: Elżbieta Cherezińska
Wydawnictwo: Zysk
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 768


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz