sobota, 23 czerwca 2012

Lektor

Przeczytałam tę książkę parę dni temu, ale nie mogę zabrać się za recenzję, bo wiem, że będzie trudno ją napisać. Bo „Lektor” to książka, w której nic nie jest proste ani jednoznaczne.

Chyba już wszyscy słyszeli (albo widzieli), o czym jest książka, ale dla zasady pokrótce przypomnę fabułę. Michael, 15-letni chłopak, przypadkowo poznaje starszą od siebie o dwadzieścia lat Hannę. Choć Hanna nie jest pięknością, ma w sobie coś, co przyciąga Michaela, i najwyraźniej działa to w obie strony, gdyż Hanna i Michael zostają kochankami. Z czasem ich miłosne spotkania wzbogacają się o dodatkowy element – Hanna prosi Michaela, by czytał jej na głos książki. Relacja między tymi dwojgiem jest bardzo skomplikowana, pełna niedopowiedzeń i gwałtownych wybuchów, a mimo to szczęśliwa. Kończy się jednak nagle i niespodziewanie. Po wielu latach Hanna i Michael spotykają się znowu. Tym razem nie zamieniają ze sobą słowa, bo Michael jest studentem prawa protokołującym rozprawę, a Hanna siedzi na ławie oskarżonych pod zarzutem zbrodni hitlerowskich. I ta część pozostaje bez właściwego zakończenia. Trzecia odsłona związku to nietypowa korespondencja  - Michael nagrywa czytane przez siebie książki na kasety i wysyła je Hannie do więzienia. W odpowiedzi otrzymuje lakoniczne pozdrowienia, sam jednak nigdy nie pisze ani słowa.

Przedstawiona fabuła to jedna warstwa tej książki: dziwny, nietypowy, może oburzający związek starszej kobiety z młodym chłopcem. Zresztą związek ten nigdy nie przestaje istnieć. Pomimo wieloletnich rozstań i spotkań bez słów, nadal silnie łączy Michaela i Hannę. 

Druga warstwa to rozliczenie z historią. Z opisu fabuły tego nie widać, ale Bernhard Schlink wiele miejsca poświęca kwestii odpowiedzialności narodu niemieckiego za zbrodnie II wojny. W Niemczech w latach 60. do głosu doszło pokolenie urodzone po wojnie, pokolenie, którego rodzice tworzyli tę niechlubną historię. Tak zwane pokolenie ’68 chciało rozliczyć zbrodnie przeszłości i buntowało się przeciwko milczeniu rodziców. Michael jest właśnie przedstawicielem takiego pokolenia, choć w jego własnej rodzinie nie miał się przeciw komu buntować. Może dlatego całą swą energię w wyjaśnianie historii włożył w proces Hanny. Jednak obecność Hanny na ławie oskarżonych sprawia, że niełatwo jest dokonywać jednoznacznych ocen moralnych:

Chciałem zrozumieć zbrodnię Hanny, potępiając ją równocześnie. Na to była ona jednak zbyt potworna. Kiedy próbowałem ją zrozumieć, miałem uczucie, że nie potępiam jej w takim stopniu, w jakim należałoby to właściwie zrobić. Kiedy potępiałem ją tak jak należy, nie było już miejsca na zrozumienie." („Lektor” Bernhard Schlink, wydawnictwo polsko-niemieckie, 2001, tłum. Maria Podlasek-Ziegler,s. 151)

Widziałem Hannę przed płonącym kościołem, ma twarde rysy twarzy, czarny mundur i szpicrutę. (…) Widziałem Hannę, jak idzie wzdłuż obozowych ulic, wchodzi do baraków więźniarek i nadzoruje prace budowlane. (…)Hann stoi wśród nich, wykrzykuje komendy, krzycząca twarz zniekształca się w poczwarną gębę, dopomagając sobie szpicrutą. (…) Obok tych obrazów widziałem inne. Hanna, która nakłada w kuchni pończochy (…) tańczy przed lustrem (…) słucha mnie, mówi, uśmiecha się do mnie, kocha się ze mną.” (tamże, s.142)

To pokazuje, że w rzeczywistości rozliczanie przeszłości też nie było takie jednoznaczne. Niełatwo jest przyznać przed samym sobą jakiego zła się dokonało, niełatwo jest zaakceptować, że najbliższe osoby były zdolne do takiego zła. Dlatego najczęściej dochodziło do relatywizowania zbrodni i przenoszenia odpowiedzialności.
Próbowałem sobie tłumaczyć, że wybierają Hannę, nie wiedziałem nic o tym, co zrobiła. Próbowałem to sobie wmówić i powrócić do stanu niewinności, w jakim znajdują się dzieci, które kochają swoich rodziców. (…) Wówczas zazdrościłem studentom, którzy zerwali z rodzicami, a tym samym z całym pokoleniem przestępców (…). Czy zerwanie z rodzicami było tylko retoryką, szumem, hałasem, który miał zagłuszyć fakt, że przez miłość do rodziców doszło nieodwołalnie do uwikłania się w ich winę?” (tamże, s. 164)

„Lektor” to nie jest książka łatwa. Owszem, czyta się szybko, ale z uczuciem pewnego niepokoju. Z jednej strony chcielibyśmy, podobnie jak autor, zrozumieć i w jakiś sposób usprawiedliwić Hannę. Z drugiej strony, dobrze wiemy, że zbrodni nie można relatywizować – w takich sytuacjach pomimo wielu okoliczności sprzyjających lub utrudniających, wybór zawsze jest jeden: dobro albo zło.

Polecam! Jest to książka, która na pewno na długo zostaje w pamięci.


Tytuł: Lektor
Autor: Bernhard Schlink
Tłumacz: Maria Podlasek-Ziegler.
Rok wydania: 2001
Wydawnictwo: Wydawnictwo Polsko-Niemieckie
Liczba stron: 208

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz