No proszę, dopiero co sama zżymałam się na kwalifikowanie
pewnych książek jako wakacyjne, a tu sama przeczytałam książkę, która doskonale
nadaje się właśnie na wakacyjną lekturę. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie
nadaje się ona na czytanie w innych okolicznościach (może nawet lepiej by
pasowała na zimę, kiedy za oknem szaleje śnieżyca). Jest to po prostu książka,
która ma wszelkie cechy dobrej i odprężającej lektury: jest bardzo wciągająca, odpowiednio
długa (600 stron), nie wymagająca zbyt wielkiego wysiłku umysłowego, ale jednak
na poziomie. I czegóż tam nie ma! Jest tajemnica, jest saga rodzinna, kryzysy
małżeńskie i ogólnie kryzysy rodzinne, walka o prawa wyborcze kobiet, obie
wojny światowe (również na froncie), szpieg, samobójstwo, a nawet morderstwo.
Przy czym jest to wszystko na tyle zgrabnie ułożone, że wcale nie ma się
wrażenia, że autorka przekombinowała z pomysłami.
Na początku fabuła książki składa się z dwóch wątków prowadzonych
równolegle, jednak im bliżej końca tym więcej pojawia elementów łączących oba
wątki, by na końcu ostatecznie przeszłość złączyła się z teraźniejszością.
Pierwszy wątek, nazwijmy go współczesnym, to historia pewnego niemieckiego małżeństwa,
Barbary i Ralpha. Oboje zbliżają się do czterdziestki i oboje widzą, że ich
małżeństwo od wielu lat polega wyłącznie na mijaniu się w drzwiach. Podejmują
więc ostatnią próbę ratowania związku – na Święta Bożego Narodzenia wyjeżdżają
do Anglii, w dość odludny, ale uroczy zakątek hrabstwa Yorkshire, aby tam z
dala od codzienności odnaleźć siebie z powrotem. Będą mieć na to dużo czasu,
ponieważ z powodu niespotykanie obfitych opadów śniegu zostają właściwie
uwięzieni w pozbawionym prądu i ogrzewania domu.
Drugi wątek to historia życia Frances Gray, nieżyjącej już
właścicielki domu, w którym zatrzymali się Barbara i Ralph. Frances poznajemy
jako młodą i bardzo niepokorną osobę. Ucieka od małżeństwa ze swoją wielką
miłością, bo chce spróbować różnych smaków życia – odtąd będzie to dla niej
zazwyczaj bardzo gorzki smak. Nie mogę tutaj nic więcej zdradzić, bo
zawirowania w życiu Frances i jej najbliższych są tak zaskakujące, że nie mogę
nikomu psuć przyjemności płynącej z czytania o nich. Dość powiedzieć, że to
właśnie tutaj tłem wydarzeń są wspomniane wcześniej ważne punkty w historii –
ruch sufrażystek i wojny światowe.
Co takiego ma w sobie ta książka, że nie sposób się od niej
oderwać? Jedna rzecz to wspomniane już niespodziewane zwroty akcji. Druga to
ciekawe tło, i nie chodzi mi tylko o wydarzenia historyczne, ale ogólnie o
opisy życia w londyńskich czy dublińskich slumsach, w wiejskich rezydencjach i
w mniej zamożnych domach. Trzecia kwestia, o której warto wspomnieć, to kreacja
bohaterów. Podobało mi się, że postaci nie zawsze postępowały „książkowo”, to
znaczy ich zachowaniem kierowały czasem również złe emocje: zazdrość, nawet
zawiść, zwyczajna antypatia, dawne urazy. To że nie są oni tacy nieskazitelnie
szlachetni zawsze pomaga lepiej utożsamić się z bohaterami. Można by się
doszukiwać w książce głębszej charakterystyki osobowości bohaterów, którzy
istotnie są bardzo interesujący, ale chyba nie o studium psychologiczne tu
chodzi. Chodzi o to, że „Dom sióstr”
czyta się wyśmienicie i aż żal, że tak szybko ubywają strony do końca.
Polecam bardzo gorąco nie tylko na wakacje!
Przekonałaś mnie szczególne tym letnim i błogim kontekstem :)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie w trakcie lektury "Wielkiego Gatsbyego" - na fali zainteresowane literaturą amerykańską. A film zapowiada się genialnie :)
pozdrawiam :)
dla mnie to najlepsza powieść niemieckiej pisarki; pochłonęłam zimową porą, ale na lato też się nadaje...
OdpowiedzUsuńwłaśnie zaczęłam...
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa książka, a z tym ogrzewaniem to trochę naciągane, przecież wystarczyłby zwykły kocioł gazowy wiszący i już byłoby ciepło :D
OdpowiedzUsuńDzisiaj zaczynam czytać "Dom sióstr". Mam nadzieje, że mi również się spodoba.
OdpowiedzUsuń